Jestem najbardziej leniwym ze wszystkich stworzeń - gdybym miała futro porosłoby glonami jak u leniwców. Właśnie dlatego, mimo czytania ponad 50 książek rocznie i oglądania niezliczonej ilości filmów zamordowałam własny blog. Od czasu do czasu, gdy coś naprawdę mnie zainteresuje, napluję coś na stronce na Facebooku i rozsmaruję w kilku zdaniach. Czy to opinia? Raczej nie. Tym razem jednak uznałam, że naprawdę fajny film został okrutnie potraktowany. Mowa o tegorocznym weselnym przeznaczeniu z Winoną Ryder i Keanu Reevesem.
Oczywiście do filmu przyciągnął mnie najwspanialszy, najprzystojniejszy, najseksowniejszy aktor wszechcasów czyli Keanu Reeves. Bałam się, że produkcja jest totalnym niewypałem: w końcu przeszła bez echa, a na filmwebie ma ocenę 5,2. Nieco ponad pięć gwiazdek! Plasowałoby ją to miedzy szmirą a miernotą. Okazuje się jednak, że to nie Keanu Reeves połaszczył się na gażę za totalny niewypał, ale po prostu film nie trafił w odpowiedni target.
Prawdopodobnie przez tytuł. "Weselne przeznaczenie" wskazuje na głupiutki filmik romantyczny, co nie idzie w parze z ciężkimi, niemalże filozoficznymi dialogami i trudnymi, depresyjnymi i cynicznymi bohaterami.
Lindsay i Frank są poranionymi, ciężko doświadczonymi i zdziwaczałymi samotnikami, którzy spotkali się w drodze na wesele. Byłoby to idealnie cukierkowe rozpoczęcie typowego romantycznego filmidła gdyby nie fakt, że oboje nienawidzą pana młodego - zresztą jak całego świata. Nikt nie chce przebywać w ich otoczeniu, są więc skazani na siebie nawzajem przez kilka dni. Okazuje się, że weselej nienawidzieć świata razem niż osobno.
To dla mnie najwspanialsze zaskoczenie od bardzo dawna. Film praktycznie bez akcji, fabuła oparta na fenomenalnych dialogach i zgorzkniałych, ironicznych bohaterach. Mimo, że na ekranie nie dzieje się praktycznie nic, półtorej godziny minęło w mgnieniu oka.
Co za beznadziejne dialogi, nikt tak przecież nie rozmawia - komentują internauci. A ja pytam - czy ktokolwiek chciałby słuchać codziennych dialogów zwyczajnych ludzi półtorej godziny?
"Nie odczuwam przyjemności od 2006".
Jeśli cenicie przegadane kino (w dobrym tego słowa znaczeniu), gorąco polecam. Dla brudnopisa to twarde 7/10.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz