Powszechnie wiadomo, że wielu artystów jest uzależnionych od środków odurzających. W zasadzie to również moje wyjście alternatywne,
jeżeli nikt nie będzie chciał mnie wydać. Torebeczki z białym proszkiem
zamienią moje przemyślenia w psychodeliczne przemyślenia, a wtedy sukces
gwarantowany. Niestety na razie mnie nie stać, będę zbierać pozostałości używek
w apartamentach polskich celebrytów. Anna Kavan, właściwie Helen Emily Woods
przez ponad trzydzieści lat była uzależniona od heroiny i wielokrotnie
próbowała popełnić samobójstwo. Na okładce czytamy, że jest spadkobierczynią De Quinceya i siostrą Franza Kafki. Została
okrzyknięta jednym z najbardziej oryginalnych i najciekawszych pisarzy XX
wieku. Powieść Lód została wydana 1967 roku, na język polski przetłumaczona w 2007
i jest to jedyna z kilkunastu powieści Kavan, która została wydana w Polsce.
Bliżej nieokreślona przyszłość, bezimienni bohaterowie,
miasta bez nazw – Kavan nie podaje żadnych konkretów. Na Ziemi panuje wszechogarniające
zimno, następuje zlodowacenie planety i nie ma możliwości ucieczki. Władze manipulują
informacjami i nie podają rozmiaru zagrożenia jakie niesie ze sobą nienaturalne
zimno. Główny bohater podąża za kobietą, którą jest zafascynowany, do tego
stopnia, że naraża swoje życie. Dziewczyna opisywana jest jako eteryczna,
bezbronna i wychudzona.
Kiedy jedliśmy,
zerkałem na nią, na włosy błyszczące srebrem, bladą, prawie przezroczystą
skórę, wystające, kruche kości nadgarstków.
Gdy trafia na jej trop dowiaduję się, że jest przetrzymywana
przez namiestnika tego państwa. Od tej chwili za wszelką cenę próbuje być jak
najbliżej niej. Okłamuje rządzącego i podaje się za historyka, by uzyskać
możliwość pozostania w państwie. Namiestnik ma jednak inne plany, jest równie mocno urzeczony kobietą.
Mężczyzna zadawał
dziewczynie coraz większy ból, zmusił , aby na niego spojrzała. Aby jeszcze
bardziej ją pognębić, zatopił w jej szeroko otwartych oczach swoje aroganckie,
lodowobłękitne spojrzenie. [...] Pochylił się, uklęknął na łóżku i popchnął dziewczynę, kładąc ręce na jej ramionach. Poddała mu się; ciało zdobyło się na ruchy naśladujące rytm mężczyzny.
Czytając Lód zastanawiałam się co i ile trzeba brać, żeby napisać
coś takiego. Fabuła jest bardzo skomplikowana – wizje głównego bohatera
przeplatają się z wydarzeniami i niektóre fragmenty trzeba czytać dwa razy.
Choć ten drugi raz też nie gwarantuje, że zrozumiemy o co chodzi. Świat
opisywany przez Kavan jest anonimowy, pozbawiony sensu, a przede wszystkim
oniryczny. Z jednej strony jest piękny, cichy i pokryty krystalicznym lodem (mam słabość do wszelkich zimnych krain), a za chwilę staje się miejscem z najmroczniejszego
koszmaru.
Moje okno wychodziło
na pustą, pogrążoną w bezruchu przestrzeń. W pobliżu nie było widać żadnych domów, tylko resztki muru, blady pas śniegu, fiord, las jodłowy i góry. Żadnych
kolorów, jedynie monotonne odcienie szarości: od czerni do całkowicie martwej
bieli śniegu. Martwa woda zastygła w śmiertelnej ciszy i tylko szeregi czarnych
drzew napierały zewsząd, jednako ponure.
Równie dziwne są relacje miedzy kobietą a zafascynowanymi nią mężczyznami. Ich fascynacja jest na tyle silna, że przeobraża się w obsesje i ma negatywne skutki. Dziewczyna na samym początku wzbudza w nich ojcowskie uczucia, chcą się nią opiekować i chronić przed nadchodzącym kataklizmem. Uległość i kruchość dziewczyny z czasem wywołuję u nich chęć znęcania się fizycznego i psychicznego. Gwałty, poniżanie i zamykanie w pokoju doprowadza do tego, że dziewczyna stale ucieka i trafia w ręce następnego oprawcy.
Książka jest po prostu dziwna, momentami intrygująca, mocno
psychodeliczna. Nie ma się co dziwić, autorka przez większość życia była na
haju. Porównanie Kavan do Kafki jest jednak mocno naciągane, fani Procesu będą rozczarowani. Do tego
wszystkiego mamy fatalną okładkę, która w ogóle nie wpisuję się klimat książki.
Książka kosztowała dwa złote (kosze z książkami w hipermarketach to raj dla
moli książkowych), więc dużo nie straciłam. I nie zyskałam zbyt wiele, oprócz przyjemności
z czytania opisów wiecznej zmarzliny.
Zamiast torebeczki z białym proszkiem proponuję bardziej standardowe rozwiązanie - przezroczysty płyn w szklanym opakowaniu - przemyślenia po tym specyfiku również bywają psychodeliczne, dlatego lepiej robić to w doborowym towarzystwie...(i już zapraszam ;))
OdpowiedzUsuńNa pewno się skuszę! Czeka nas świetlana przyszłość, jeżeli razem zaczniemy spisywać psychodeliczne przemyślenia :)
OdpowiedzUsuń