Chyba
każdy słyszał choć przelotnie o twórczości Agathy Christie. Ja
sama spotykałam się z nią nie raz, a widząc, że wielu ludzi
zachwycają jej książki, postanowiłam na własnej skórze
sprawdzić cóż takiego się w nich kryje. Niestety, po przeczytaniu
“Tragedii w trzech aktach” poczułam spore rozczarowanie.
Agatha
Christie to jedna z najpoczytniejszych pisarek, autorka wielu
kryminałów, które przetłumaczono na 45 języków i które
sprzedają się w milionach egzemplarzy. Najbardziej znanymi
postaciami, które występują w jej książkach, to panna Marple
oraz Herkules Poirot. W przypadku “Tragedii w trzech aktach” to
właśnie ten drugi pojawia się jako detektyw wyjaśniający
morderstwo.
Ale
od początku. Cała akcja zaczyna się podczas pewnego spotkania.
Pięćdziesięcioletni aktor, sir Charles Cartwright, zaprasza paru
przyjaciół, by wspólnie spędzić wieczór w jego posiadłości.
Wszystko odbywa się spokojnie, kiedy nagle jeden z gości, pastor
Babbington, zaczyna się dusić i po chwili umiera na oczach
zebranych gości. Zbrodnia jest niezwykle tajemnicza, a z czasem
pociąga za sobą kolejne morderstwa. Wiele osób jest podejrzanych,
lecz nie sposób powiedzieć, kto tak naprawdę jest zabójcą.
Sprawą interesuje się detektyw Herkules Poirot, który ostatecznie
rozwiązuje zagadkę. Myślę, że gdyby ktoś w ten sposób opisałby
mi tą książkę, byłabym zainteresowana. Niestety, jej treść
jedynie brzmi ciekawie.
Po
pierwsze “Tragedia w trzech aktach” nie wciąga praktycznie
niczym, ani akcją, ani postaciami, ani ciekawymi opisami (których
prawie nie ma). Niby są morderstwa, niby nie wiadomo kto tak
naprawdę zabił, ale jest to opisane w sposób nieciekawy i
miejscami nudny. Nie ma napięcia, które dodawałoby niezwykłego
uroku.
Po
drugie - dialogi. Są wszędzie, na każdej stronie, od góry do
dołu. Jedynie gdzieniegdzie pomiędzy nimi pojawiają się jakieś
krótkie opisy miejsc akcji. Z jednej strony dzięki temu książkę
czyta się szybciej, jednak po pewnym czasie zaczyna irytować brak
jakiejś dłuższej charakterystyki. Ciągłe dialogi powodują
natłok informacji, w których czytelnik powoli zaczyna się gubić.
Po
trzecie brak jest ciekawej akcji. Pomyśleć można, że jeśli jest to
kryminał, jeśli głównym wątkiem są morderstwa, to i akcja
będzie interesująca. Nic bardziej mylnego. Śledztwo toczy się
wolno i zbyt prosto. Może mam za duże oczekiwania, jednak biorąc w
ręce kryminał chciałabym czytać o tajemniczych postaciach,
mrocznych miejscach i ciągłych zagadkach do rozwiązania.
Wędrowanie od domu do domu i przepytywanie wszystkich świadków
morderstw nie jest tym czego oczekiwałabym w po dobrej książce z
tego gatunku.
Jakie
są plusy? Zakończenie. Może “Tragedia w trzech aktach” nie
powala treścią, ale zakończenie było moim zdaniem dobre. Byłam
zaskoczona wynikiem śledztwa i choć przypuszczałam, kto jest
mordercą, to na końcu zdziwiłam się ostatecznym rozwiązaniem
zagadki oraz motywem zabójcy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz