piątek, 12 lutego 2016

Tragedia w trzech aktach / Agatha Christie, 1934

Chyba każdy słyszał choć przelotnie o twórczości Agathy Christie. Ja sama spotykałam się z nią nie raz, a widząc, że wielu ludzi zachwycają jej książki, postanowiłam na własnej skórze sprawdzić cóż takiego się w nich kryje. Niestety, po przeczytaniu “Tragedii w trzech aktach” poczułam spore rozczarowanie.

Agatha Christie to jedna z najpoczytniejszych pisarek, autorka wielu kryminałów, które przetłumaczono na 45 języków i które sprzedają się w milionach egzemplarzy. Najbardziej znanymi postaciami, które występują w jej książkach, to panna Marple oraz Herkules Poirot. W przypadku “Tragedii w trzech aktach” to właśnie ten drugi pojawia się jako detektyw wyjaśniający morderstwo.

Ale od początku. Cała akcja zaczyna się podczas pewnego spotkania. Pięćdziesięcioletni aktor, sir Charles Cartwright, zaprasza paru przyjaciół, by wspólnie spędzić wieczór w jego posiadłości. Wszystko odbywa się spokojnie, kiedy nagle jeden z gości, pastor Babbington, zaczyna się dusić i po chwili umiera na oczach zebranych gości. Zbrodnia jest niezwykle tajemnicza, a z czasem pociąga za sobą kolejne morderstwa. Wiele osób jest podejrzanych, lecz nie sposób powiedzieć, kto tak naprawdę jest zabójcą. Sprawą interesuje się detektyw Herkules Poirot, który ostatecznie rozwiązuje zagadkę. Myślę, że gdyby ktoś w ten sposób opisałby mi tą książkę, byłabym zainteresowana. Niestety, jej treść jedynie brzmi ciekawie.

Po pierwsze “Tragedia w trzech aktach” nie wciąga praktycznie niczym, ani akcją, ani postaciami, ani ciekawymi opisami (których prawie nie ma). Niby są morderstwa, niby nie wiadomo kto tak naprawdę zabił, ale jest to opisane w sposób nieciekawy i miejscami nudny. Nie ma napięcia, które dodawałoby niezwykłego uroku.

Po drugie - dialogi. Są wszędzie, na każdej stronie, od góry do dołu. Jedynie gdzieniegdzie pomiędzy nimi pojawiają się jakieś krótkie opisy miejsc akcji. Z jednej strony dzięki temu książkę czyta się szybciej, jednak po pewnym czasie zaczyna irytować brak jakiejś dłuższej charakterystyki. Ciągłe dialogi powodują natłok informacji, w których czytelnik powoli zaczyna się gubić.

Po trzecie brak jest ciekawej akcji. Pomyśleć można, że jeśli jest to kryminał, jeśli głównym wątkiem są morderstwa, to i akcja będzie interesująca. Nic bardziej mylnego. Śledztwo toczy się wolno i zbyt prosto. Może mam za duże oczekiwania, jednak biorąc w ręce kryminał chciałabym czytać o tajemniczych postaciach, mrocznych miejscach i ciągłych zagadkach do rozwiązania. Wędrowanie od domu do domu i przepytywanie wszystkich świadków morderstw nie jest tym czego oczekiwałabym w po dobrej książce z tego gatunku.

Jakie są plusy? Zakończenie. Może “Tragedia w trzech aktach” nie powala treścią, ale zakończenie było moim zdaniem dobre. Byłam zaskoczona wynikiem śledztwa i choć przypuszczałam, kto jest mordercą, to na końcu zdziwiłam się ostatecznym rozwiązaniem zagadki oraz motywem zabójcy.


Tragedia w trzech aktach” otrzymuje ocenę 5/10, głównie ze względu na zakończenie. Nie zostanę fanką Agathy Christie i raczej nie sięgnę już po następną książkę. Wam jednak, jeśli jesteście zainteresowani, polecam osobiście ocenić jej twórczość.


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz