poniedziałek, 2 listopada 2015

Shantaram / Gregory David Roberts, 2008

Jeśli choć połowa tego, co G.D Roberts opowiada o swoim życiu jest prawdą, jego przygód wystarczyłoby dla dziesięciu fascynujących ludzi. I choć nie można powiedzieć, że jest człowiekiem godnym naśladowania, to na jego książkę zdecydowanie warto poświęcić kilka wieczorów. Shantaram, powieść przygodowa ze wstawkami filozoficznymi i psychologicznymi urzekła mnie jak żadna podobna opowieść od bardzo dawna. 

Robertsa, przedstawiającego się jako Lindsay Ford poznajemy, gdy dociera do Bombaju. Wiemy, że przed czymś ucieka i wiemy, że czegoś się boi. Z czasem autor otwiera się przed nami, opowiadając o swoim staczającym się w dół, okrutnym i bezsensownym życiu. Dopiero Indie, a zwłaszcza kolorowy, tętniący życiem, a zarazem niebezpieczny Bombaj daje mu szansę na stanie się lepszym człowiekiem. Człowiekiem, którego miejscowi nazywają Shantaram - Boży Pokój. 

W 1978 roku Roberts, znany w Bombaju jako Linbaba został skazany w Australii na 19 lat pozbawienia wolności, za napady z bronią w ręku. Do popełniania przestępstw zmuszało go uzależnienie od heroiny. Wykorzystując okazję, ucieka z więzienia, by przez kilka lat być jednym z najbardziej poszukiwanych ludzi w Australii. Nowe życie, momentami zbrodnicze, momentami spokojne i romantyczne, a czasem misjonarskie uczy go nowego podejścia do ludzi, przyjaźni i miłości; niekiedy również dostarczając smutku i bolesnych rozczarowań. Linbaba nieustannie rzuca się w wir gangsterskich porachunków, filozoficznych dysput, krwawych bijatyk i wychodzi z nich zwycięsko. Można rzec, że jego życiowym mottem jest: doświadczaj. Nieustannie bojąc się powrotu do więzienia chwyta każdą chwilę. Raz jest wielkim gangsterem, innym razem lekarzem w slumsach, innym partyzantem w Afganistanie. Aż trudno uwierzyć, że choć procent opowiedzianych przez niego historii zdarzył się naprawdę. Nawet jeśli nie, nawet jeśli powieść byłaby zwykłą fikcją, warto byłoby czytać ją dla samych niezwykle charakterystycznych postaci,  barwnych opisów Indii i mądrych, pouczających dialogów. Coś zarówno dla czytelników kochających powieści przygodowe, podróżnicze, jak i poszukujących prawdy w filozofii wschodu. Nie dajcie się zwieść beznadziejnej, cukierkowej okładce - ta powieść ma gigantyczną moc. Jest wprost idealna na długie, niekończące się wieczory. Przeczytajcie opowieść Robertsa, człowieka o setkach twarzy i poczujcie zapach Bombaju...

- Jestem Bombaj-Przedownik. Bardzo wspaniały pierwsza klasa Bombaj-przewodnik, tak. Cały Bombaj znam, bardzo dobrze (...)- Czy ja cię potrzebuję, Prabaker? - spytałem z kpiącą powagą.- O tak! - zawołał. - Jesteś tak bardzo mnie potrzebujący, że prawie płaczę nad twoją sytuacją! Bóg jeden wie, jakie straszliwości by cię spotkały, jakby moja dobra osobistość nie poprowadziła twojej osobistości po Bombaju!

Wszystkim tym, których zachwyty Brudnopisa (Shantaram to pewne 8/10) nie wystarczają, podam jeszcze jedną ciekawostkę: W 2008 roku powieść ta miała zostać zekranizowana, z przecudownym Johnnym Deepem w roli głównej. Niestety, projekt nie został zrealizowany, a to niewątpliwy błąd. Życia Robertsa starczyłoby na kilka niezłych scenariuszy.

P.S. W 1990r. Roberts został złapany we Frankfurcie za przemyt heroiny i przetransportowany do Australii, gdzie zostaje skazany na 6 lat więzienia. Ponownie z niego uciekł (!!!) jednak potem wrócił dobrowolnie. Właśnie wtedy zaczął pisać zachwycającą Shantaram.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz