Wiesz, jeden z problemów z moim życiem w Londynie polega na tym, że gdy opowiadam, co mi się przydarzyło [w Rosji], ludzie uważają, że kłamię. (…) To wszystko jest po prostu zbyt dziwne.
Jak nie trudno zauważyć, Brudnopis lubi reportaże i książki
podróżnicze. Jako ciekawa świata tchórzofretka, siedząc
wygodnie w swoim fotelu na wsi, uwielbiam czytać o ludziach
odważniejszych i bardziej utalentowanych od siebie, którzy na żywo
oglądają to, co ja śledzę tylko na Google Earth. Z Rosją, dziką
i dziwną miałam okazję zetknąć się już w Białej Gorączce –
niezwykle działającym na wyobraźnię reportażu Jacka Hugo-Badera.
O ile jednak Hugo-Bader oprowadza nas po świecie zwykłych Rosjan i
ich małych, szarych miejscowościach, o tyle Pomerantsev wprowadza
nas na salony. Bardzo dobrym, niepozbawionym walorów literackich
stylem opowiada nam o życiu moskwian : również tych z pierwszych
stron gazet i telewizji. Telewizji i gazet, które jak wszystko w
kraju podlega tylko jednemu panu: dolarowi.
Rosjanie mają na łapówkę więcej określeń niż Eskimosi na śnieg. Ja sięgam po moje ulubione sformułowanie:- Czy mogę skorzystać z okazji, by okazać panom mój głęboki szacunek?- Oczywiście, że pan może – odpowiadają wilkołaki, nagle się uśmiechając i wsuwając szybko banknot pod daszek milicyjnej czapki.
Pomarantsev to brytyjski pisarz, dokumentalista, reżyser i
producent filmowy rosyjskiego pochodzenia. Zagraniczne imię i fakt,
że przyjechał z Londynu otwiera mu wiele drzwi, w tym w rosyjskiej
telewizji, dla której zaczyna kręcić filmy dokumentalne. Bardzo
szybko orientuje się, że filmy te w Rosji nie mają przedstawiać
rzeczywistości. Pamiętaj, Peter, ma być optymistycznie. Tym
mocniej jednak Pomerantsev zagłębia się w życie politycznej i
biznesowej elity Rosji, tym trudniej myśleć mu o niej pozytywnie. Maszyna Kremla rzadko chce ci coś dać, a jeśli już
to zrobi, bardzo szybko również odbiera. Jednego dnia jesteś
zapracowanym, zadowolonym z życia przedsiębiorcą, a już
następnego przyjeżdża po ciebie policja. Co najdziwniejsze,
aby to się stało, nie musiałeś zrobić absolutnie nic złego.
Tyle samo również można zrobić w twojej sprawie – policjanci
bardziej przypominający bandytów niż stróży prawa, sądy które
pilnują jedynie interesów najbardziej wpływowych biznesmenów,
media opłacane na Kremlu. Gdy czyta się tę książkę, można
odnieść wrażenie, że to jakaś mało subtelna, antyrosyjska
propaganda. Pomerantsev opowiada jednak o Rosji z taką miłością i
obawą o jej los, że musimy przyznać przed sobą: niemożliwe jest
jednak prawdą.
Tym, czego nie uniknie żaden poborowy, jest fala, w Rosji zwana „prawem dziadka”: rocznie kilkudziesięciu żołnierzy ginie z jej powodu, setki popełniają samobójstwa, a tysiące doznają przemocy. (…) Gdy ciężarówki z poborowymi przejeżdżają przez bramę koszar, młodzi żołnierze słyszą okrzyki oczekujących na nich starszych oficerów: „Wieszajcie się duchy, wieszajcie się!”.
Wraz z autorem poznajemy najbardziej ekskluzywne kluby w Moskwie i
ich stałych bywalców: młodziutkie atrakcyjne dziewczyny i ich
nieprzyzwoicie bogatych „tatuśków”. Przychodzimy z wizytą do
zwykłych moskwian, broniących swych zabytkowych domów przed
podpalaczami przysyłanymi tam przez deweloperów. Burzyć stare i
budować nowe, za wszelką cenę, nawet bez planu i grzebiąc za sobą
wszystko co było w Rosji dobre i piękne: oto dewiza współczesnej
rosyjskiej władzy. Czy wcześniej była jednak inna? I czy ta władza
różni się czymkolwiek od poprzedniej? Oczywiście! Ma zdecydowanie
lepszy PR. Jako dobry dokumentalista, autor mruga do nas jednak i
pokazuje również drugie oblicze Rosji: zwykłego obywatela, który
zakochuje się, dba o swój dom, ciężko i uczciwie pracuje.
Gdziekolwiek rosyjska kultura XXI wieku próbuje odnaleźć jakiekolwiek fundamenty, na których mogłaby zbudować coś zdrowego i szczęśliwego, znajduje tylko puste przestrzenie, spaloną glebę i plamy zaschniętej krwi.
Pomerantsev, opowiadając o Rosji, kraju, w którym gangsterzy
są największymi patriotami, a najbliższy przyjaciel w każdej
chwili może wbić ci nóż w plecy, zabiera nas do świata, którego
nie wymyśliłby nawet najlepszy pisarz science-fiction. Rosja
Pomerantseva to prawdziwe jądro dziwności, w którym aby przeżyć
musisz mieć setki twarzy. Jego reportaż to zdecydowanie najbardziej
szokująca i najciekawsza książka, jaką czytałam od bardzo dawna.
Dostaje ode mnie 9/10 punktów.
Pewnego razu w Heaven (…) odbywa się impreza pod hasłem „Putin Party”. Striptizerki wiją się w tańcu na rurze, skandując: „Pragnę pana, panie premierze”.
P.S. Za możliwość przeczytania tego wciągającego jak najlepsza
beletrystyka reportażu, pragnę gorąco podziękować panu D. Jak
nikt inny potrafi on zadowolić mola książkowego : zabrać do
księgarni i rzucić „Bierz co chcesz” :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz