czwartek, 17 września 2015

Zemsta yakuzy : mroczne kulisy japońskiego półświatka / Jake Adelstein, 2014

Nie od dziś wiadomo, że Japończycy są hm... dziwni. Automaty z używanymi majteczkami gimnazjalistek i szaleństwo na punkcie mangi z jednej strony, z drugiej wciąż kultywowane kodeksy honorowe i niezwykły etos pracy. Japonia przedstawiciela kultury europejskiej ciekawi, bulwersuje i zachwyca. Ja sama uwielbiam związane z nią filmy (szczególnie historyczne), wiadomości i ciekawostki, ale takiej Japonii jaką ukazuje Jake Adelstein nie znałam. Oczywiście, nazwa Yakuza coś mi mówiła, ale nie spodziewałam się, że w tak bogatym i rozwiniętym kraju mafia ma udział w prawie każdym aspekcie życia społeczeństwa.
Japońscy gangsterzy oglądają filmy o sobie i naśladują je, utrwalając stereotypy; podobnie robią włoscy mafiozi, którzy wzorują się na hollywoodzkich produkcjach. Nawiasem mówiąc, yakuzowie najczęściej są właścicielami studiów kręcących filmy o yakuzie, dlatego statyści grający gangsterów w takich obrazkach czasem rzeczywiście należą do mafii.
Adelstein, urodzony w 1969 roku amerykański dziennikarz, większość życia zawodowego spędził w Japonii, do której wyjechał w wieku 19 lat studiować literaturę japońską. Jest on pierwszym nie będącym Japończykiem reporterem, który dostał stałą pracę w gazecie Yomiuri Shinbun (a należy mieć świadomość, że stała praca w korporacji będącej wydawcą tego czasopisma oznacza gwarancję zatrudnienia... na całe życie). Zemsta yakuzy to bardzo dobrze napisana, ciekawa historia nie tylko o najciemniejszych stronach Japonii, ale również o jej kulturze, opisywanej z perspektywy człowieka, który sam pod koniec stwierdza, że jest już bardziej Japończykiem niż amerykańskim Żydem.
Kiedy na nie patrzę, widzę sześcio- i dziewięciolatkę, które próbują mnie przekonać, że nie mogę być Żydem, bo przecież w szkole uczono je, że wszyscy Żydzi zginęli podczas drugiej wojny światowej. Młodsza chciała mnie zabrać do szkoły i zaprezentować jako żyjący okaz Żyda.
Jake Adelstein zaczyna swoją opowieść w momencie pisania niezwykle trudnego egzaminu wstępnego dla przyszłych dziennikarzy najbardziej prestiżowego japońskiego dziennika Yomiuri Shimbun. Wcześniej jednak, w preludium zaciekawia nas swoją historią, przedstawiając rozmowę z przedstawicielem najlepiej zorganizowanej mafii świata. Skasuj tekst albo skasujemy ciebie. Ale najpierw twoją rodzinę, żebyś przed śmiercią dostał nauczkę. Jaki ma w takim przypadku wybór ciekawski czytelnik? Oczywiście przeć przed siebie, nawet jeśli niektóre rozdziały początkowe nas nie powalają.
Japończycy uważają, że istnieje przepis na życie, na miłość, na kobiecy orgazm, na obcięcie sobie małego palca, na zdejmowanie butów, na odbijanie piłki w baseballu, na pisanie artykułów o zabójstwach, na umieranie – a nawet na zabicie siebie. Właściwy – doskonały – sposób na zrobienie dosłownie wszystkiego.
Historia Adelsteina idealnie nadawałaby się na scenariusz filmu akcji: mamy młodego, nieświadomego niczego obcokrajowca pragnącego pisać dla najbardziej uznanego dziennika w Japonii. Towarzyszymy mu w trakcie zarówno prywatnego jak i zawodowego dojrzewania, z czego w przypadku Adelsteina (i najwyraźniej większości Japończyków) to drugie jest znacznie istotniejsze. Zaczynając od błahych artykułów z prowincji powoli zagłębia się w świat policjantów i mafii, mając przyjaciół i informatorów zarówno po jednej jak i po drugiej stronie. Poznaje od podszewki wrogi świat przemysłu erotycznego w Japonii, który szczerze powiedziawszy zszokował mnie najbardziej. Traci przyjaciół, naraża siebie i rodzinę by na koniec... czytelnik dowie się sam.
Myślę, że początków mojego stopniowego wypalenia zawodowego należy upatrywać w okresie, kiedy zacząłem pisać o najbardziej nieprzyjemnych i drastycznych aspektach japońskiego przemysłu erotycznego.
Zemstę yakuzy zdecydowanie warto przeczytać. Niektóre z opisywanych przez dziennikarza sytuacji i sposobów działania Japońskiego wymiaru sprawiedliwości wprawia wręcz w osłupienie. Z jednej strony jest to opowieść o wielkim i bogatym kraju, który autor pokochał nad życie, z drugiej jednak o jego rasistowskim, seksistowskim, zdemoralizowanym obliczu. O handlu żywym towarem i narkotykami, korupcji, morderstwach. O japońskim podejściu do seksu, które dla takiej konserwy jak ja wydaje się zupełnie nie do przyjęcia. O nalotach na siedziby przestępców, o których policja informuje gangsterów z jednodniowym wyprzedzeniem... jednym słowem: jest o czym poczytać. Zadowolenie Brudnopisa z kilku spędzonych razem z japońską mafią wieczorów oceniam na 7/10.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz