środa, 1 kwietnia 2015

Byłem dzieckiem żołnierzem / Lucien Badjoko, 2007

Są książki, do których powracamy – to niepodważalny fakt. Do niektórych często, mówią bowiem wiele o nas samych. Niektóre dorastają razem ze swoim czytelnikiem, kształtują go i uświadamiają wiele rzeczy. Książki, których wielką mocą są porywające historie, wielowymiarowi bohaterowie i piękne narracje. 

To nie jest taka książka. Powróciłam do niej, po dziesięciu latach od czasu jej oryginalnego wydania nie ze względu na to, że opisane w niej sytuacje są w jakiś sposób mi bliskie. Wręcz przeciwnie – Badjoko opowiada o czymś, co dla Europejczyka XXI wieku wydaje się bardziej abstrakcyjne niż loty kosmiczne i fizyka kwantowa. 

Powróciłam do niej, bo jest w stanie przybliżyć nam zjawiska, które obserwujemy z trwogą w Internecie i telewizji. Gdy kilka miesięcy temu świat obiegło nagranie dokonane przez członków Państwa Islamskiego, na którym widać dokonującego egzekucji dziesięcioletniego chłopca; my wszyscy, wychowani wśród pluszowych zabawek i pistoletów na wodę, zamarliśmy przerażeni. Jak to się dzieje, że jedne dziesięciolatki to niedojrzałe, przesłodkie stworzonka bawiące się lalkami, podczas gdy inne wychodzą za mąż i przygotowują się do roli matek, a jeszcze inne bez mrugnięcia okiem strzelają ludziom w tył głowy? Co później dzieje się z takimi dziećmi i czy jest dla nich jeszcze ratunek? Zastanawiając się nad tym całkiem niedawno i nad niespokojnymi czasami, które prawdopodobnie nadchodzą, przypomniałam sobie o cieniutkiej, niepozornej książeczce stojącej w mojej biblioteczce i uznałam, że czas do niej powrócić. Może 150 stron relacji prostego, wychowanego na wojnie chłopca nie jest książką na wesołe, wiosenne wieczory i popisem wielkiej elokwencji. Jej prostota i niefrasobliwość z jaką Badjoko opowiada swoją przerażającą historię zdaje się jednak być jej największą zaletą.

Kiedy uniosłem głowę, żeby zobaczyć, co się stało, ujrzałem zwisające z wnętrza mego brzucha trzewia...

To wtedy straciłem życie.
Mając trzynaście lat.
(...)
"Powiedzcie im, że zginąłem jak bohater", pomyślałem jeszcze. Ale nie mogłem się już odezwać. 

Badjoko to młody Zairczyk, który w wieku lat dwunastu wraz z dziesiątkami tysięcy innych dzieci został zacięty w szeregi milicji Laurenta Desire Kabili, która w 1996 roku próbowała obalić Dyktaturę Mobutu. Po pięciu latach walk, podczas których ginęli jego najbliżsi przyjaciele, a on również niejednokrotnie otarł się o śmierć, został zdemobilizowany i opowiedział swoją historię. Tragedię, która kosztowała życię ponad trzydziestu tysięcy dzieci, traktowanych przez dorosłych jak mięso armatnie i maszyny do zabijania. W czym tkwi sekret dzieci żołnierzy? Badjoko z prostotą odpowiada: szybko się dostosowują i nie zadają pytań, a jako nieukształtowani młodzi ludzie nie zawracają sobie głowy tak abstrakcyjnymi rzeczami jak moralność. Byłem dzieckiem żołnierzem to prosta, ale dająca do myślenia opowieść o tym, kim my mogliśmy być, gdybyśmy urodzili się w nieco innym miejscu i czasie. Powrót do tej książki nie był czasem straconym, ale również nie należał do przyjemności. Byłem dzieckiem żołnierzem, opowieść z Demokratycznej Republiki Konga lat '90 dostaje ode mnie 7/10 punktów, jako lekcja historii i przestroga. 

A kiedy stykałem się z kimś, kto był tam razem ze mną, zaśmiewaliśmy się do łez.

Pamiętasz, jak piliśmy tamtą wodę z kałuży i coś nam się poruszało w ustach?
Ha, ha, ha...
A tamtą kozę, którą pożarliśmy na surowo?
Ha, ha, ha...

1 komentarz: