poniedziałek, 23 marca 2015

Chappie / Neill Blomkamp, 2015

Chappie co prawda leci w kinach grubo od ponad tygodnia, ale Brudnopis wybrał się na niego dopiero teraz. Wcześniej walkę o moją uwagę, z racji płci, ale przede wszystkim wieku wygrał Kopciuszek (gdy to piszę z gardła wydaje mi się starczy, podstępny chichot). Na Kopciuszku zachwycałam się z przyjaciółkami świetnymi kolorami i sukienkami, Chappie natomiast idealnie nadawał się na randkę.  Neill Blomkamp ponownie zabiera swoich widzów w przyszłość. Nie będzie to jednak lekko wzruszająca opowieść o robakach z kosmosu, ani futurystyczna wizja chłopca z nizin społecznych, chcącego zamieszkać w piękniejszym świecie. Chappie to opowieść, w której autor puszcza do nas oczko i tak należy ją traktować – z przymrużeniem oka. Dawno tak dobrze nie bawiłam się na filmie, zwłaszcza że lubię zespół Die Antwoord, który występuje w nim, by zagrać... samych siebie. Świetna zabawa dla wszystkich fanów słodkich, wystraszonych maszyn, paskudnych ale pociesznych gangsterów i inżynierków w śmiesznych okularkach. Po kolei jednak.
 
Neill Blomkamp przenosi nas do świata, który od razu skojarzył mi się z realiami z Robocopa 2014 – RPA przyszłości, w którym do walki z przestępczością stają roboty, dając przyzwoitym obywatelom często pozorne wrażenie bezpieczeństwa. Roboty policjanci są bardzo ułożeni i skuteczni – stworzył ich inżynier wielkiej korporacji tworzącej sprzęt militarny, którego największą pasją jest sztuczna inteligencja. W wyniku małego zamieszania powołuje on do życia Chappiego – pierwszego w pełni ludzkiego robota. Nieświadome niczego dziecko z tytanu. Za to w wyniku  dużo większego zamieszania ufny i naiwny Chappie trafia pod opiekę drobnych, ale bardzo niebezpiecznych opryszków (w tej roli fenomenalni Die Antwoord). Tu zaczyna się zabawa, dynamiczna i nie pozwalająca widzowi nudzić się nawet przez chwilkę. Rodzinną sielankę przerywa jednak zły bohater (w tej roli z kolei jak zawsze dobrze zbudowany Hugh Jackman). Smaczku dodaje oryginalna, totalnie odjechana muzyka zespołu. O efektach specjalnych nie ma co wspominać, to oczywiste że zaspokoją nas w 100%. 



Chappie, jeśli chcesz być gangsterem, musisz być cool jak tata. Spójrz jak tata chodzi!

Jak to u tego reżysera i scenarzysty bywa, nie mamy do czynienia jedynie z całkowicie pustą rozrywką. Porusza on już dość ograne, ale wciąż aktualne pytania: czy ludzie powinni bawić się w bogów? Tworzyć innych "ludzi" z kilku śrubek i procesora? Nawet jeśli potrafilibyśmy – czy oznacza to, że powinniśmy? Do tej pory nie potrafimy pozbyć się uprzedzeń do innych homo sapiens i wciąż toczymy bezsensowne spory i wojenki – czy natura człowieka zdolna byłaby  akceptować i szanować kolejną rasę rozumną? Zwłaszcza stworzoną w całości naszymi rękami. Czy sztuczna inteligencja może wprowadzić ludzkość na nowy poziom... zagrożenia? To ciekawe zagadnienie, dyskutowane dość szeroko zwłaszcza od wypowiedzi Hawkinga dla BBC w 2014 roku.

Co w filmie jest kiepskie? Koniec. Zdecydowanie reżyser odjechał. Czemu tak mówię? Przekonajcie się – po prostu idźcie na film. Po nim moja bateria naładowała się w 80%.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz