Yvres Saint Laurent – mężczyzna, który zrewolucjonizował światową
modę, artysta i wizjoner. Homoseksualista uzależniony od narkotyków i
alkoholu. Powszechnie wiadomo, że każdy geniusz ma swoje szaleństwa, Yvers Saint
Laurent miał bogaty wachlarz dziwactw. Swoim kochankom powtarzał:Lubię ciała, których dusze
przebywają gdzie indziej. Kochał nie tylko mężczyzn, na swój sposób kochał również
płeć piękną, jako pierwszy ubrał kobietę w smoking. Na pogrzebie w 2008
roku, jego współpracownik i wieloletni partner Pierre Berege powiedział: Chanel podarowała kobietom wolność, ale
Saint Laurant dał im siłę.
W 2014 roku powstały dwa filmy oparte na życiu francuskiego
projektanta, ja obejrzałam produkcję Saint
Laurent w reżyserii Bertrand’a Bonello i nie zawiodłam się. Bertrand
Bonello skupia się na okresie, w którym Yvers Saint Laurent odnosił największe
sukcesy, jednocześnie silniej popadając w uzależnienia. Rozkwit potęgi YSL
przypada na lata 60 i 70 ubiegłego wieku, oglądamy więc tworzenie i
przygotowania do jego najlepszych kolekcji, kontrastem są porażki w życiu
prywatnym, które reżyser przedstawia bardzo dokładnie – nocne kluby, biały proszek
i homoseksualne orgie to większa część dnia kreatora mody. Film tylko
zarysowuje traumatyczne przeżycia YSL mające miejsce przed osiągnięciem
światowej sławy, służba w wojsku podczas wojny w Algierii, pobyt w szpitalu
psychiatrycznym i leczenie homoseksualizmu wstrząsami elektrycznymi odcisnęły piętno
na psychice projektanta. Reżyser skupia się również na burzliwym romansie z Jacquesem
de Bascherem, który przyczynił się do upadku moralnego Yvers Saint Laurenta.
Po pierwsze, największym plusem filmu jest ścieżka
dźwiękowa, jest to mieszanka kilku stylów muzycznych, mamy przyjemność
posłuchać Marii Callas i Lee Fields. Po
drugie, bardzo podobał mi się zabieg reżysera mający na celu uwydatnienie kontrastu między światem bogatego geja, przepełnionego blichtrem i artystycznymi
uniesieniami, a światem w którym trwa wojna, strajki i głód. W postać
projektanta wcieli się Gaspard Ulliel, który świetnie odnalazł się w tej roli i
nawet wystylizowany na homoseksualistę mógł wzbudzać zainteresowanie kobiet.
Moje wzbudzał, szczególnie w filmie Księżniczka
Montpensier. Nie będę ukrywać – dużo penisów i gejowskich pocałunków, więc
nie każdemu film przypadnie do gustu. Dla mnie najbardziej urzekające było nawiązywanie
do literatury, malarstwa i muzyki. Yves Sant Laurent przy tworzeniu swoich
kolekcji inspirował się Warholem, Proustem, Cocteau i innymi wielkimi
artystami. Sam był artystą, który zapisał się na stałe w historii mody. Do tego
wszystkiego piękne zdjęcia –zachwycające pokazy mody, oddające charakter
projektanta, szczególnie pokaz z 1976 inspirowany kostiumami Leona Baksta dla Baletów Rosyjskich. Pozwolę sobie jeszcze raz zacytować jego partnera Pierra Berege, który
o wirtuozowskiej modzie YSL mówił:polega
ona na tym, że każda kolekcja stanowi dla niego środek do ożywiania marzeń, wyrażania
fantazji, konfrontowania się z mitem, i tworzenia z nich współczesnej mody. Reżyser rzuca również światło na środowisko homoseksualne w ówczesnych latach i funkcjonowanie paryskich domów mody.
Saint Laurent to film dla miłośników mody, a przede wszystkim Yvres Saint Laurenta. Bez podstawowej wiedzy o życiu projektanta, wiele wątków może być dla odbiorcy niezrozumiałych. Moje zainteresowanie zrodziło się z obsesji na punkcie perfum (należę do kobiet skupujących urocze flakoniki), YSL oprócz ubrań na rynek wprowadził sygnowane swoim nazwiskiem perfumy, do dziś te zapachy cieszą się popularnością. Dla mnie Saint Laurent był rozrywką intelektualną, o niebo lepszą niż książka Zarys ekonomii międzynarodowej, którą powinnam przyswoić - sesja is coming.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz