Sesja to ten specyficzny czas, w którym chyba każdy student (a zwłaszcza leniwy, który robi kompletnie nic przez cały semestr) myśli o rzeczach ostatecznych. Jakie znaczenie ma oblany egzamin z punktu widzenia wszechświata? Jak zawalenie studiów wpłynie na moje życie, jak potoczą się moje losy? A może jutro umrę, jutra nie będzie i niepotrzebnie tracę cenne godziny swojego życia na zgłębianiu całek, genetyki albo budowy anatomicznej myszy? Brudnopisa dopadły właśnie takie oto pytania ostateczne i dlatego chyba sięgnął po książkę Simona Critchleya, która w znacznie lepszym stylu niż pan premier może powiedzieć nam: jak żyć. W przewrotny, filozoficzny sposób oczywiście, ponieważ cała książka poświęcona jest ... umieraniu. Dobra śmierć nie jest zła, twierdzi większość przedstawionych w niej filozofów, człowiek potrafiący dobrze umrzeć to człowiek potrafiący dobrze żyć. Jak pomyśli się, jaką marnością są problemy codzienne w porównaniu z tym problemem ostatecznym, człowiekowi od razu robi się lżej na duszy. Jest to bowiem jedyny chyba problem na świecie, który prędzej czy później sam się rozwiąże.
Simon Critchley to urodzony w 1960 roku angielski filozof, obecnie uczący w The New School. Pisze głównie na temat historii filozofii, teorii politycznej, religii, etyki i estetyki (a zwłaszcza literatury i teatru). Twierdzi on, że filozofia rozpoczyna się w rozczarowaniu religią albo polityką. Ogólnie można więc przyjąć, że do pisania Księgi Zmarłych Filozofów zabrał się skrupulatnie i nie opowiada nam w niej historii wyssanych z palca. Równocześnie książka ta jest tak zabawna i łatwa w odbiorze, że nawet taki ignorant jak ja wszystko zrozumiał i dobrze się przy niej bawił.
Księga Zmarłych Filozofów została opublikowana najpierw w Wielkiej Brytanii i Australii w 2008 roku, następnie w Stanach Zjednoczonych w 2009 roku a później została przetłumaczona na 17 języków. Ciekawostką, która mnie zadziwiła jest fakt, że książka ta znalazła się na liście bestsellerów New York Timesa w marcu 2009 roku. Czemu zadziwiła? A no właśnie.
Księga, to nic innego jak króciutkie notki biograficzne 190 filozofów, ułożone od tych najstarszych (na przodzie mamy Talesa) do tych całkowicie współczesnych, niekiedy liczące mniej niż pół strony, skupiające się głównie na tym jak kto umarł i co miał na temat samej śmierci do powiedzenia. Z jednej strony jest to bardzo ciekawe, z drugiej nie spodziewałam się aż takiego zainteresowania tematem, biorąc pod uwagę, że na liście bestsellerów NYT znajdujemy zazwyczaj takie perełki jak 50 twarzy Greya.
Co ta książka wniosła do mojego życia? Ogromną ilość potencjalnej wiedzy, rzeczywistej bowiem jest w niej stosunkowo mało, ale jest za to idealnym początkiem dalszych poszukiwań. Autor podaje nam 190 nazwisk bardzo mądrych ludzi, z których pracami warto byłoby się zapoznać! Nazwisk, których przeciętna osoba nie studiująca filozofii musiałaby poszukiwać na ślepo. Przedstawia nam pokrótce najważniejsze założenia każdego z wielkich myślicieli, tak że możemy sobie potem wygooglować tego, który akurat najbardziej nas zaciekawił. Czy to nie wspaniałe?! A na dodatek możemy się przy lekturze świetnie bawić, czytając o tym, że nawet najmądrzejsi z ludzi ulegali zabawnym słabostkom, albo ginęli w prześmieszny sposób. Jeśli więc szukasz czegoś w rodzaju encyklopedii czarnego humoru skupionej na poglądach i śmierci wielkich tego świata, to jest to książka dla Ciebie. Dowiesz się z niej min:
- kto zgodnie z legendą spał w jaskini przez 47 lat i dożył wieku 157?
- którzy filozofowie nienawidzili bobu?
- kto kazał wysmarować się krowim łajnem?
- kto "został zabity, gdy orzeł upuścił na jego łysą głowę żywego żółwia, błędnie biorąc ją za skałę"?
- kto rzucił się do krateru Etny?
- kto twierdził, że nic nie jest tak zgodnie z rozumem, jak zanegowanie rozumu?
- kto na szafocie powiedział do pomocnika "Proszę mi pomóc wejść, zejść postaram się sam"?
I wielu, wielu innych fascynujących anegdotek, którymi możesz popisywać się w pracy albo w trakcie sesji poprawkowej... a to wszystko okraszone refleksją nad naszym tu i teraz. 7/10 punktów
"Myślę, że uczciwie można powiedzieć, iż zachodnie społeczeństwa, i nie tylko one, stoją nad szczeliną, która może zamienić się w przepaść. Jest to szczelina wypełniona przez obskurantyzm w różnych odmianach, które sprzysięgają się promując przekonanie, że po pierwsze, coś takiego jak samopoznanie jest osiągalne; po drugie, opatrzone jest metką z ceną; i po trzecie, wcale nie kłóci się z uganianiem się za bogactwem, przyjemnością i osobistym zbawieniem".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz