Dwadzieścia kobiet – aktorek, które na zawsze zapisały się w
historii teatru i kina polskiego. Prawie siedemset stron wspomnień i zabawnych anegdot
spisanych przez Łukasza Maciejewskiego, krytyka filmowego i teatralnego. Jak
zaczynała się ich przygoda z teatrem? Jaka rola przyniosła im największą popularność?
Jakie mają zainteresowania poza aktorstwem? Na te pytania aktorki odpowiadają
Maciejewskiemu z dystansem do siebie i dużą dozą optymizmu i humoru.
Od królowej polskiej sceny teatralnej Niny Andrycz po posiadaczkę
nieziemskich nóg – Danutę Stenkę. Wśród nich kilka moich ulubionych twarzy:
Feldman, Dymna i Lipińska. Krystyna Feldman znana wszystkim jako Babcia Kiepska
ujmowała talentem, dobrocią i silnym charakterem.
Kiedy zjawiłem się na planie Mojego
Nikifora w Krynicy, do Feldman zadzwonił ktoś z show Kuby Wojewódzkiego, żeby
zaprosić aktorkę do programu. W odpowiedzi usłyszał: Dziecinko, przekaż temu
panu, żeby mnie w dupę pocałował.
Do Anny Dymnej zapałałam sympatią jako dziecko, kiedy przy
boku matki oglądałam powtórki Janosika
i Znachora . Pomimo upływu lat i tak
znaczącej zmiany w wyglądzie zewnętrznym, skupia uwagę w ten sam, hipnotyzujący sposób.
Mojemu pokoleniu ani
tak zwana popularność, ani pieniądze właściwie nie były potrzebne. Miałam
dobrych przyjaciół, forsy wystarczało na wódeczkę albo na to, żeby kotu kupić
ryby. A kiedy byliśmy głodni, wtedy podżerało się rybki kota. Ja tak żyłam.
Spotykaliśmy się z ludźmi, było wesoło; teraz życie polega na czymś zupełnie
innym – i ja tym młodym naprawdę głęboko współczuję.
Marta Lipińska to najlepsza gospodyni księdza, jaką dał nam
serial Ranczo. Mi osobiście
najbardziej podobała się w spektaklu Namiętna
kobieta, który mogłabym oglądać dziesiątki razy. Świetnie przekazuje emocje
na deskach teatru, a równocześnie potrafi zachwycić na szklanym ekranie.
Nie gwiazdorzę, nie
szastam pieniędzmi, szanuję każdą pracę i pracę każdego człowieka. Pod wieloma
względami jestem staroświecka. Nie mam ochoty z tym walczyć. Przez wiele lat
śmiałam się, że męża zabrała mi „komputerzyca”. Dzisiaj wiem, że walka z tą
konkurentką jest z góry skazana na przegraną. Zaakceptowałam warunki, ale sama
się nie ugięłam. Zamiast przesiadywać godzinami w Internecie, wolę przeczytać
dobrą książkę.
Po zakończeniu lektury dopadł mnie melancholijny nastrój. Książka
odkrywa przed nami życie kobiet, które posiadały talent i były świetne
przygotowanie do zawodu. Były i są to kobiety inteligentne, wykształcone,
pracowite i mające poczucie misji. Niektóre z nich przeżyły wojnę i pracowały
jako kelnerki za gorsze – wszystko było lepsze od pracy dla wroga. Odczuwały skutki stalinizmu i komunizmu,
wpadały w nałogi i traciły najbliższych.
Mimo to były przykładem dla innych i miały rzeszę wiernych fanów. Życiem
prywatnym nie dzieliły się z takim zapałem, jak większość współczesnych gwiazd. Pieniądze
w ich życiu były ważne, ale nie najważniejsze. Kobiety z klasą, które nie
musiały odsłaniać ciała, by zaistnieć. Kobiety, które wzbudzały w publiczności najskrytsze uczucia. Teraz mamy celebrytki, potrafiące robić sobie świetne
selfie i dobrze prezentujące się na ściankach. Warsztatowo radzą sobie znacznie
gorzej – ta sama mina przez kilkadziesiąt odcinków. Oczywiście nie chcę kategoryzować, mimo wszystko jest coraz mniej
utalentowanych i wykształconych aktorów, nie tylko w Polsce.
Aktorki. Spotkania to bardzo ciekawa pozycja. Muszę jednak zaznaczyć, że jeżeli czytelnik na co dzień nie interesuje się teatrem i kinem, ilość opisanych spektakli i nazwisk reżyserów może być trudna do przebrnięcia. Szczególnie dla mojego pokolenia, które o wspomnianych spektaklach może jedynie przeczytać recenzje i nie zobaczy ich już na żywo. Wywiady przenoszą nas do czasów rozkwitu teatru i kina w naszym kraju, do czasów wielkich i znakomitych osobowości w kulturalnym świecie. Łukasz Maciejewski to pasjonat i wydobywa z tych rozmów wszystko to, co najlepsze. Jedyny minus - za mało zdjęć, a z wielką chęcią oglądałam portrety aktorek z młodzieńczych lat. Książka Aktorki. Spotkania to nie tylko wspomnienia, ale również małe kompendium wiedzy filmowo-teatralnej. Polecam wszystkim, ja znalazłam kilka polskich kultowych filmów, których nie oglądałam i zamierzam nadrobić zaległości.
Aktorki. Spotkania to bardzo ciekawa pozycja. Muszę jednak zaznaczyć, że jeżeli czytelnik na co dzień nie interesuje się teatrem i kinem, ilość opisanych spektakli i nazwisk reżyserów może być trudna do przebrnięcia. Szczególnie dla mojego pokolenia, które o wspomnianych spektaklach może jedynie przeczytać recenzje i nie zobaczy ich już na żywo. Wywiady przenoszą nas do czasów rozkwitu teatru i kina w naszym kraju, do czasów wielkich i znakomitych osobowości w kulturalnym świecie. Łukasz Maciejewski to pasjonat i wydobywa z tych rozmów wszystko to, co najlepsze. Jedyny minus - za mało zdjęć, a z wielką chęcią oglądałam portrety aktorek z młodzieńczych lat. Książka Aktorki. Spotkania to nie tylko wspomnienia, ale również małe kompendium wiedzy filmowo-teatralnej. Polecam wszystkim, ja znalazłam kilka polskich kultowych filmów, których nie oglądałam i zamierzam nadrobić zaległości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz