niedziela, 11 stycznia 2015

Procesor duszy / Dobrzyńska Luiza, 2014

Zacznę od tego, że z nieufnością podeszłam do powieści science fiction napisanej przez Polkę (czy wspominałam już, że jeśli chodzi o literaturę jestem szowinistyczną świnią i póki co żadnej autorce nie udało się przekonać mnie do zmiany zdania? Na liście moich ulubionych dwudziestu książek nie ma ani jednej napisanej przez kobietę... niżej nie sprawdzałam). Może to dlatego, że lubię konkrety, treściwe wnoszące coś do opowieści dialogi i opisy, oraz realistyczne światy? A tego, tak jak ekscytującej randki, żadna kobieta mi jeszcze nie dała. Choć teraz muszę przyznać, Luizie Dobrzyńskiej prawie się udało. Procesor duszy to powieść, przy której bardzo dobrze się bawiłam. I to nie śmiejąc się w głos z braku logiki i talentu autorki, żerując nad książką z długopisem w ręku i lecząc grafomańskie kompleksy. Procesor to po prostu coś wartego przeczytania i bardzo chętnie sięgnęłabym po kontynuację. Po kolei jednak.  

Na portalu Lubimy czytać o pani Luzie można dowiedzieć się, że jest technikiem medycznym, fanatyczną miłośniczką kotów i Star Treka oraz, że pisze od dwunastego roku życia. Oprócz tworzenia prozy zajmuje się również blogowaniem. Procesor Duszy to dwie książki scalone w jednego ebooka, czego oczywiście w ogóle się nie odczuwa podczas czytania. Odczuwa się natomiast bardzo dotkliwie brak profesjonalizmu wydawnictwa internetowego ebookowo, które zupełnie nie wywiązało się z obowiązków wydawcy (jeśli w dzisiejszych czasach wydawca ma jakiekolwiek obowiązki oprócz zdzierania z autorów lwiej części zysku). Co prawda ebook kosztuje jedynie 16 zł, ale całość powinna trafić jedynie do autorki. Książka najwyraźniej nie widziała ani korekty ani redakcji, chyba że podkreślanie błędów w Open Office można tak nazwać. Czujny czytelnik bardzo szybko zauważy potworki, do których tworzenia ma prawo autor (moim zdaniem mający już wystarczająco dużo na głowie, w końcu nieustannie musi pilnować, żeby świat trzymał mu się w jednym kawałku), ale które powinna wyłapać korekta. O okładce nie wspomnę, dla mnie jest okropna, sugeruje nam jakąś płytką historyjkę w stylu fiction&romance z rodzaju seksownej, ale ciapowatej pani kapitan i jej umięśnionego pomocnika, z którym w wolnych chwilach zabawia się na pokładzie statku kosmicznego w schowku na miotły. Okładka taka może mieć fatalne skutki zarówno dla fanek takiej prozy, które będą bardzo rozczarowane powieścią, jak i dla wszystkich tych, którzy byliby nią zachwyceni, ale odstraszyła ich okładka. Ja na jej widok miałam ochotę uciec z krzykiem, ale później przypomniałam sobie jaką słodką minką graficy obdarzyli kapitan Honor Harrington na niektórych okładkach książek Webera i postanowiłam dać Procesorowi szansę. A on odwdzięczył mi się i ofiarował w zamian dwa wieczory przyjemnej, nienaiwnej, a równocześnie nieobciążającej zbyt mocno neuronów lektury.

Estrella Federica Solis jest nauczycielką wczesnoszkolną o nieposzlakowanej opinii, bardzo uzdolnionym historykiem, a przede wszystkim kobietą samotną, bez jakichkolwiek szans na założenie rodziny i długie, romantyczne spacery po lesie lub po plaży. Pracuje wzorowo, niemal bezrefleksyjnie poddaje się wszelkim ograniczeniom prawnym, a jeśli się nad nimi zastanawia to tylko po to, aby przypomnieć sobie jak bardzo są niezbędne i logiczne. Rząd ją wysterylizował, odpowiednio do jej predyspozycji dostosował sposób kształcenia, społeczeństwo zadbało nawet o to, aby ze względu na niski status społeczny nie popełniła samobójstwa, przydzielając jej sztucznego towarzysza, androida. Witamy w świecie przyszłości, w którym tylko nieliczni mają prawo do wyjazdu poza miasto, niemal nikt nie posiada zwierząt domowych, a eutanazja, aborcja i sterylizacja uważane są za największe dokonania ludzkości. W przerażającej Sparcie przyszłości, gdzie liczą się tylko silni i zdolni do rozrodu i gdzie księgi religijne znajdują się na liście ksiąg zakazanych. Posiadając takie życie, można pozwolić sobie chyba na jedną przygodę? Jeden, niecodzienny wybryk? Można pozwolić sobie chyba na podróż do gwiazd, zwłaszcza jeśli podobno gdzieś tam istnieje zielona, stworzona jakby dla ludzi planeta? Czy ucieczka z Ziemi, świata gdzie nawet rodzina jest ci obca, do eksperymentalnej kolonii, gdzie wszyscy przypominają zgrany zespół, nie kusiłaby nas wszystkich? Zwłaszcza, jeśli Twój najdroższy przyjaciel, android Raul mimo niewątpliwie dobrego serca... pfu... szlachetnego procesora, jest przez ludzi traktowany jak lodówka albo toster? 

Android zamilkł, szukając właściwych słów. Miał z tym pewne trudności, mimo że w czasie lotu jego język uległ wyraźnemu wzbogaceniu o nowe pojęcia.
- Nie jestem cały dla ciebie - rzekł wreszcie. - Częściowo jestem dla siebie.
Niezbyt poprawne sformułowanie wskazywało na dopiero stabilizujący się schemat myślowy. Po chwili Raul spojrzał na Ettę.
- Czy to bardzo źle? - Spytał.
Procesor Duszy to nie tylko tradycyjna opowieść science fiction o podróży statkiem kosmicznym w nieznane i przygodach w próżni, ale również bardzo zgrabna opowieść socjologiczna, o tym co w człowieku uniwersalne i dobre i czego nawet najgorsza przyszłość nie da rady złamać. O przyjaźni, oddaniu i walce z utartymi schematami, oraz o tym co sprawia, że jesteśmy człowiekiem. Czym jest dusza i jakie konsekwencje może mieć przekroczenie granicy pomiędzy tworzeniem urządzeń, a zabawą w stworzyciela. Pod tym względem przypomina mi odrobinę film A.I. Sztuczna inteligencja z 2001.

Książka pozbawiona nikomu niepotrzebnych umoralnień stanowi rozrywkę, która może przynieść również odrobinę refleksji (segreguj śmieci chłopie i doceń swojego kota, póki go jeszcze masz!). Jedynym zarzutem, jaki mogę postawić jest to, że akcja dzieje się zbyt szybko i że rozłożona jest nierównomiernie, a narracja nie należy do największych popisów prozy XXI wieku, co ma również swoje plusy (łatwy odbiór).

Procesor Duszy, science-fiction w wersji soft otrzymuje ode mnie 7/10 punktów (przymykam oko na zaniedbania redakcyjne i skupiam się jedynie na wciągającej historii). Jeśli Twoja kobieta opiera się przed czytaniem jakiegokolwiek science-fiction narzekając, że nie interesuje jej jaką prędkość rozwija statek kosmiczny, podsuń jej Procesor

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz