niedziela, 28 grudnia 2014

Black Ice / Becca Fitzpatrick, 2014

Po przeczytaniu tej książki nasuwają mi się dwa spostrzeżenia. Po pierwsze, ciężko mi się do tego przyznać, ale się zestarzałam. Po drugie poziom literatury dla młodzieży z roku na rok jest coraz gorszy.  Becca Fitzpatrick zdobyła popularność sagą Szeptem. Czytałam tyko pierwszą część kilka dobrych lat temu i jak przez mgłę pamiętam główny wątek – miłość nastolatki do upadłego anioła. Wśród boomu na wampiry i wilkołaki, anioł wypadł całkiem nieźle. Black Ice to pierwsza książka, w której autorka odchodzi od fantastyki i daje nam kryminał. Ciężko mi w to uwierzyć, ale właśnie do tej kategorii zaliczono Black Ice.

Główna bohaterka Britt przygotowywała się do wyprawy w góry Treton prawie przez cały rok. Ta wycieczka ma być dla niej szybkim kursem samodzielności i rozstaniem się z dręczącymi ją wspomnieniami o byłym chłopaku.  Britt zaplanowała podróż ze swoją najlepszą przyjaciółką Krobie, która do towarzystwa postanowiła zabrać swojego nowego faceta. Jednak rodzice postawili Krobie jeden warunek – ma z nimi jechać jej starszy brat, Calvin. Niestety, to Calvin jest byłym chłopakiem Britt, który porzucił ją po wyjeździe na studia. Britt postanawia zachować zimną krew i bez dziecinnych rozterek udowodnić mu, że to była najgorsza decyzja w jego życiu. Dziewczyny spakowały potrzebny sprzęt, ciepłe ubrania i ruszyły do zimowej rezydencji rodziców Krobie znajdującej się tuż obok szlaku, którym miały wędrować i spotkać się z chłopakami. W połowie drogi złapała ich śnieżyca, niska temperatura i coraz silniejsze opady zmusiły dziewczyny do opuszczenia samochodu i szukania pomocy. Schronienie znalazły w górskim domku ukrytym wśród drzew. Oprócz schronienia znalazły dwóch tajemniczych, ale bardzo sympatycznych i przystojnych mężczyzn służących pomocą damom w opałach. Nie trwało to długo, w jednej chwili Britt i Krobie stały się zakładniczkami – ciężko się sprzeciwić, jeżeli facet grozi pistoletem najlepszej przyjaciółce.  To nie wszystko -  Britt w schowku znajduję zwłoki dziewczyny, która przed rokiem zaginęła w Treton. Czy może być jeszcze gorzej? Owszem, ale o tym już przeczytacie sami, o ile przeczytacie.

Po pierwsze Black Ice to na pewno nie jest kryminał. Szczerze, to już po pierwszych trzydziestu stronach wiedziałam jak rozwinie się akcja i jakie będzie zakończenie. Becca Fitzpatrick napisała kryminał młodzieżowy (sama sobie zadaje pytanie co to jest), jeżeli już miałabym to nazwać. Oczywiście narracja jest pierwszoosobowa, czyli najbardziej zdradliwa forma narracji - jak na dłoni widzimy wszystkie mankamenty stylu autora, w tym przypadku jest znośnie, choć mogło być lepiej. Jeżeli chodzi o fabułę, sam pomysł całkiem niezły. Moje klimaty: góry, śnieżyca, trup, młode dziewczynki – z takiej mieszanki można napisać książkę trzymająca w napięciu do ostatnich stron. Największym jednak problem są bohaterowie, sztampowi dla literatury młodzieżowej, którzy skutecznie odstraszają czytelnika. Naiwność aż bije ze wszystkich stron i mnie osobiście rozłożyła na łopatki. Nie ma w tej powieści bohatera dojrzałego i myślącego logicznie, mamy za to dziewczynę z łatwością zakochującą się w swoim oprawcy. Dziewczynki broń Boże nie bierzecie sobie tego serca! W prawdziwym życiu nawet nie zdążycie krzyknąć, a już będziecie zakopane w parku. O zakończeniu nie chce nawet wspominać – ociekające słodyczą. A gdzie trauma po takich wydarzeniach? Nie ma! Wszystko wraca do normy w trybie natychmiastowym. Powieść kryminalna to najbardziej wymagająca odmiana powieści, tego nie pisze się z marszu, nie ma elfów o blond włosach i nie ma statków kosmicznych, nad którymi zachwyt może zrewanżować pisarskie niedociągnięcia. Black Ice to romans z wątkiem kryminalnym, ot co.  Czyżby criminal romance?

Po upadłych aniołach dałam Becce Fitzpatrick kolejną szansę. Niestety, nie spełniła moich oczekiwań. Chce zaznaczyć jednak, że moje oczekiwania są wysoce subiektywne i niejedną młodszą dziewczynę Black Ice zachwyci – bohaterowie płci męskiej niczego sobie. Podoba się za to okładka, idealna na obecną pogodę. Szkoda tylko, że zawartość nie jest równie zimna i pogrążona w mroku.

2 komentarze:

  1. Szeptem kiedyś mi się podobało, ale to wtedy byłam młodsza :) Co do tej książki to od początku miałam jakieś obawy i raczej mnie do niej nie ciągnie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też czytałam Szeptem jako nastolatka i na tle wszystkich opowieści o wampirach czytało się całkiem nieźle. Na Black Ice po prostu już jesteśmy za stare :)

    OdpowiedzUsuń