niedziela, 30 listopada 2014

Woziłam arabskie księżniczki : Opowieść szoferki o najbogatszych księżniczkach świata (oraz ich służących, nianiach i jednym królewskim fryzjerze)/ Jayne Amelia Larson, 2014

Praca dla saudyjskiej rodziny królewskiej to harówka po siedemnaście godzin dziennie, gotowość do natychmiastowego spełniania najbardziej ekscentrycznych zachcianek dwadzieścia cztery godziny na dobę i lekcja niewolniczej pokory. To nas nie dziwi, prawda? A to, że mówimy o Los Angeles?

Los Angeles, gdzie wszyscy chcą być gwiazdą, a nie służącą, a ci którym się nie udało zostają boyami hotelowymi, albo szoferami, by nieustannie stykać się z tym, o czym mogą jedynie marzyć.

J. A. Larson to jedna z tych producentek filmowych, aktorek i pisarek, które nie mają swojej strony w Wikipedii. Można więc stwierdzić, że w krainie rozpusty jej się nie udało. Nie bojąc się nowych doświadczeń i przygód, ta pozytywnie usposobiona absolwentka Cornell University i Instytutu Sztuki w Harwardzie, postanowiła dorobić sobie pracując jako szofer w ekskluzywnej wypożyczalni samochodów. To tam dowiedziała się o naborze szoferów do obsługiwania siedmiotygodniowego pobytu saudyjskiej rodziny królewskiej w Ameryce. A to, czego doświadczyła i widziała wożąc arabskie księżniczki, opisała w swojej powieści.

Jeśli gustujecie w historiach typu Kwiat pustyni czy Wszystkie jesteście niewierne i uwielbiacie wyobrażać sobie życie Arabek jako jedno wielkie pasmo nieszczęść i rozpaczy, to nie czytajcie książki o arabskich księżniczkach, których jedynym zajęciem jest bieganie po najdroższych butikach świata i rozkazywanie służbie. Owszem, tak jak ich służące czy zwykłe mieszkanki Arabii Saudyjskiej są własnością swoich mężów. Współczujemy? Cóż... wolałabym być własnością swojego bajecznie bogatego męża, z którym na dodatek nie muszę się użerać, bo musi czas dzielić na kilka żon, a nie komornika. W tej chwili pewnie feministki plunęły z wściekłością na monitory swoich komputerów. Współczuję biednym kobietom oblewanych zgodnie z prawem kwasem, ale współczuję też tym które są źle traktowane bezprawnie. Kobietom więzionym w złotej klatce nie współczuję zupełnie. Zwłaszcza jeśli ich mężowie każą rozsypywać dywany z płatków róż na pasie startowym za każdym razem, gdy wsiadają do samolotu...

Jayne Amelia Larson opowiada o swoich doświadczeniach z księżniczkami, ich służbą oraz szoferami i obsługą hoteli. Miesza to z zabawnymi anegdotkami ze swojego życia i doświadczeniami mieszkańca Los Angeles. Niewątpliwą zaletą tej książki jest niefrasobliwy sposób pisania, lekkość pióra autorki i ciekawe refleksje dotyczące przepychu oraz bezproduktywnego życia księżniczki. Czy kolejny biustonosz za kilkaset dolarów da Ci prawdziwe szczęście? Czy należy zazdrościć bogactwa? Szczerze powiedziawszy po tej lekturze poczułam się odrobinę... szczęśliwsza. Należę do tych dziewczyn, które posiadają tylko jedną torebkę i kilka kopertówek otrzymanych w prezencie i naprawdę nie zazdroszczę frustracji kobietom, które czekają latami na otrzymanie torebki za kilkaset tysięcy dolarów.
Od czasu do czasu jedna z młodych służących przybiegała do samochodów z siatami butów o Jimmy'ego Choo, naręczem sukienek od Diora albo torebkami Birkin z krokodylej skóry od Hemesa we wszystkich dostępnych kolorach (nawet sto pięćdziesiąt tysięcy dolarów za sztukę). Elegancka kobieta, z którą chodzę na jogę, też taką ma, czarną. Powiedziała mi z dumą, że przez trzy lata była na liście oczekujących żeby ją zdobyć i że naprawdę było warto.
 To tyle jeśli chodzi o zalety, bo książka nie należy do wybitnych. To zwykłe czytadło, dobre na jeden wieczór, z którego następnego dnia nic się nie pamięta. Jedyne co może w nas pobudzić to:
a) zazdrość, jeśli kręci cię sława i bogactwo,
b) zażenowanie, jeśli masz fioła na punkcie stylu i narracji, bo ta Larson jest poprawna, ale nic poza tym,
c) chwilowy zachwyt nad swoim życiem, w którym nie musisz wykonywać operacji plastycznych tak często, jakby był to wypad do kina.
Cóż mam powiedzieć o tej książce? Fajna jest, ale "dupy nie urywa". Można przeczytać, ale można nie przeczytać, jak ktoś nie przeczyta to głupszy nie będzie. Spodziewałam się czegoś duuużo lepszego, ale najwyraźniej po wielu dobrych książkach nadeszły dla mnie chude tygodnie.

Daję tej książce 5/10 punktów.
I oczywiście dziękuję Ani K za udostępnienie mi tej pozycji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz