niedziela, 2 listopada 2014

Rogi / Kanada, USA: 2013

Ukochaną Iga Perrisha (Daniel Radcliffe) zgwałcono i zamordowano w lesie. Podejrzenie pada na zrozpaczonego chłopaka, a wszyscy mieszkańcy jego rodzinnego miasteczka, zaczynają go nienawidzić. Jego życie zmienia się w pasmo wściekłości i rozpaczy – cóż w tym niby ciekawego? Motyw stary jak świat. Okazuje się jednak, że nie do końca. Pewnego dnia Ig budzi się, a na jego czole pojawiają się... rogi! I to bynajmniej nie dlatego, że przyprawiła mu je wzmiankowana denatka. Rogi okazują się być nie tylko ekstrawagancką ozdobą, posiadają paranormalne zdolności – i tu zaczyna się prawdziwa zabawa. 
Gdy dowiedziałam się o czym jest film, mój sceptycyzm osiągnął apogeum – niby co? Rogi,  przez które ludzie zaczynają mówić prawdę? Fe! I kolejny film z serii laska istnieje tylko po to, żeby ktoś ją ukatrupił i żeby facet mógł rozpaczać - tu akurat się nie pomyliłam. Merrin Williams to jedna z tych nieznośnie mdłych kobiecych postaci, które są tak słodkie, że wszyscy mężczyźni zakochują się w nich bez pamięci. Pewnie przemawia przeze mnie zwykła zazdrość, ale takie bohaterki najlepiej nadają się na trupa. 
Do tego Radcliffe, myślałam złośliwie, Radcliffe w Harrym Potterze gra przecież tak, jakby połknął własną różdżkę. Co ten facet jeszcze robi w filmie? I tu nastąpiło pozytywne zaskoczenie, bowiem Daniel nauczył się grać! Naprawdę! Jeśli jedyną rzeczą, jaką widzieliście z nim w roli głównej była historia małego czarodzieja, to po Rogach zmienicie do niego nastawienie. Wyrobił się i naprawdę GRA! Ogólnie w filmie wszyscy robią to świetnie, aktorzy fantastycznie dobrani, każda scena po brzegi wyładowana emocjami. 

Myślę, że betonowym katolikom film może się baaaardzo nie spodobać. Szczególnie tym, którzy mało się własną religią interesują, a z własnych obserwacji wynika, że zainteresowanie w tym przypadku jest wprost proporcjonalne do dystansu. Ja, jako spokojna katoliczka, uwielbiająca wszelkie motywy biblijne w literaturze i filmie, byłam zachwycona motywem diabła wymierzającego sprawiedliwość. Nawet diabeł może przecież powrócić do swojej roli anioła, a pomysły Boga nie muszą być racjonalne, wystarczy że będą boskie. Chyba nic innego w kulturze judeochrześcijańskiej nie dostarcza tylu inspiracji co Biblia, wystarczyło nam ich na tyle setek lat i pewnie wystarczy na drugie tyle. Rogi to naprawdę przedziwna wariacja, ale z całą pewnością nikt nie powinien poczuć się urażony.

Najciekawszym zdecydowanie motywem filmu jest prawda – po tym jak Ig zostaje obdarzony rogami, ludzie zachowują się tak, jak naprawdę czują i to w tym obrazie jest najbardziej przerażające. Zmuszające do refleksji. Obdarci z konwenansów zmieniają się w sfrustrowane i opętane żądzami zwierzęta, przy których Ig-diabeł zachowuje się jak dziecko w Halloween. Niby przebrane za coś brzydkiego, ale skonfrontowane z prawdziwym złem wywołuje jedynie pobłażliwy uśmieszek.

Rogi z całą pewnością nie są horrorem. Jeśli marzysz o tym, że Twoja dziewczyna będzie piszczeć i tulić się do Ciebie ze zgrozy, to nie zabieraj jej na ten film. Po prostu kategoria została dobrana
zupełnie błędnie, dla mnie to po prostu dość dobry film fantasy. Nie ma w nim nic strasznego, powiedziałabym raczej, że więcej w nim wątków komediowych niż przerażających. Do tego intryga zawiązana jest tak, że po piętnastu minutach wiesz kto zabił, na szczęście reszta filmu jest na tyle interesująca, że oglądasz go dalej.

Mocnymi stronami filmu są niewątpliwie dobra muzyka i świetne zdjęcia – sugestywne, nasycone kolorami i po prostu magiczne. Jeśli nie idziesz do kina z nastawieniem, że obejrzysz horror, ale że chcesz rozrywki – miejscami z bardzo udanymi żartami sytuacyjnymi – będziesz dobrze się bawić. 
Brudnopis ocenia na 7/10.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz