piątek, 24 października 2014

Baby targowe, czyli Targi Książki 2014 w Krakowie

Ponieważ wszystkie baby lubią targi (panie, po ile te jabłka?) i uwielbiają się targować (szczególnie ze swoimi mężczyznami: ja ugotuję obiad, ale pod warunkiem, że Ty wyniesiesz śmieci, umyjesz samochód i odbierzesz dziecko z przedszkola) wraz z niemistrzynią udałyśmy się na czwartkowe Targi Książki  w Krakowie.


Tyle książek!
Uszczęśliwiona niemistrzyni i Brudnopis,
 który aż zaróżowił się z uciechy!
Gdybyśmy miały jakieś... powiedzmy dwa tysiące złotych na drobne wydatki i kilku niewolników do noszenia za nami zakupów, pewnie wróciłybyśmy z Targów szczęśliwsze. A nasze biblioteczki jęknęłyby pod ciężarem nowych tomów...

Zziębnięta, ale zadowolona!
Ale i tak nie było źle - gołodupców takich jak my, których jedyną walutą mogą być... hm, książki, które już przeczytałyśmy - od zguby ratuje akcja 2 Życie Książki. Wprost uwielbiam wymiany tego rodzaju, choć zawsze nieco mnie rozczarowują. 
O tej akcji słów kilka, kilka słów o uczestnikach wymianek, którzy bardzo chcą UPOLOWAĆ coś fajnego, ale swoje najlepsze książki chowają głęboko w domowych kuferkach oraz o tym, że mimo wszystko warto w wymianach uczestniczyć. 

Cały środowy wieczór przygotowywałyśmy się i wybierałyśmy książki, które zaniesiemy. Ja zamierzałam oddać w szczególności nietrafione prezenty i zakupy (takich jak chociażby pozycje Coelho czy zbiór W hołdzie królowi czy Sejsmiczna pogoda, która zupełnie nie utrafiła w mój gust) oraz kilka pozycji, które lubię, ale z całą pewnością i tak nie zajrzałabym do nich nigdy więcej (jak chociażby, wstyd się przyznać, romansidła). Oglądałam je starannie i zastanawiałam się, czy wypada zanieść książkę, która tu ma zagięty róg, a tu rysę na okładce... w końcu dawanie książce drugiego życia do czegoś zobowiązuje. Takie same rozterki miała niemistrzyni. 
Miałyśmy nadzieję, że uczestnicy targów mają więcej taktu niż ludzie wciskający dziurawe skarpety w darach dla powodzian... 

Pierwsza rzecz, jaka rzuciła mi się w oczy na stoisku to zniszczone Przedwiośnie. 
Przyłapane na szperaniu przez Drugie Życie Książki. Zdjęcie znalezione na ich profilu na facebooku
Zniszczone, to za mało powiedziane! Wyglądało, jakby próbował je pożreć rozwścieczony pudel! Pomyślałam, że ludzie nie mają wstydu, przyglądając się kilku równie zniszczonym książkom i początkowo tracąc humor. Na szczęście okazało się, że nie wszyscy są tak pazerni i można było znaleźć książki albo całkiem nowe, albo odrobinę podniszczone, ale za to ciekawe.
Z entuzjazmem mogę powiedzieć, że paskudne, zniszczone tomy były raczej rzadkością a honor moli książkowych został uratowany. W końcu ile gustów tyle książek i nawet jeśli ktoś chciał się pozbyć książki, której nie znosi, dla kogoś innego mogła okazać się ona prawdziwym skarbem.

Nasze zdobycze i paluchy niemistrzyni :)

PS. Okolica targów bardzo mnie rozbawiła, dlatego dla wszystkich tych, którzy nigdy nie mieli okazji gościć się w tej krakowskiej sali kongresowej zamieszczam zdjęcia:

Sam budynek jest dość atrakcyjny...
... gdyby nie jeden, bardzo dymiący sąsiad...

... i drugi, zdemolowany, opuszczony i zaniedbany,
odstraszający chyba wszystkich oprócz miłośników taniego horroru.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz