Ponieważ wszystkie baby lubią targi (panie, po ile te jabłka?) i uwielbiają się targować (szczególnie ze swoimi mężczyznami: ja ugotuję obiad, ale pod warunkiem, że Ty wyniesiesz śmieci, umyjesz samochód i odbierzesz dziecko z przedszkola) wraz z niemistrzynią udałyśmy się na czwartkowe Targi Książki w Krakowie.
Tyle książek!
Uszczęśliwiona niemistrzyni i Brudnopis,
który aż zaróżowił się z uciechy!
|
Zziębnięta, ale zadowolona! |
O tej akcji słów kilka, kilka słów o uczestnikach wymianek, którzy bardzo chcą UPOLOWAĆ coś fajnego, ale swoje najlepsze książki chowają głęboko w domowych kuferkach oraz o tym, że mimo wszystko warto w wymianach uczestniczyć.
Cały środowy wieczór przygotowywałyśmy się i wybierałyśmy książki, które zaniesiemy. Ja zamierzałam oddać w szczególności nietrafione prezenty i zakupy (takich jak chociażby pozycje Coelho czy zbiór W hołdzie królowi czy Sejsmiczna pogoda, która zupełnie nie utrafiła w mój gust) oraz kilka pozycji, które lubię, ale z całą pewnością i tak nie zajrzałabym do nich nigdy więcej (jak chociażby, wstyd się przyznać, romansidła). Oglądałam je starannie i zastanawiałam się, czy wypada zanieść książkę, która tu ma zagięty róg, a tu rysę na okładce... w końcu dawanie książce drugiego życia do czegoś zobowiązuje. Takie same rozterki miała niemistrzyni.
Miałyśmy nadzieję, że uczestnicy targów mają więcej taktu niż ludzie wciskający dziurawe skarpety w darach dla powodzian...
Pierwsza rzecz, jaka rzuciła mi się w oczy na stoisku to zniszczone Przedwiośnie.
Przyłapane na szperaniu przez Drugie Życie Książki. Zdjęcie znalezione na ich profilu na facebooku |
Zniszczone, to za mało powiedziane! Wyglądało, jakby próbował je pożreć rozwścieczony pudel! Pomyślałam, że ludzie nie mają wstydu, przyglądając się kilku równie zniszczonym książkom i początkowo tracąc humor. Na szczęście okazało się, że nie wszyscy są tak pazerni i można było znaleźć książki albo całkiem nowe, albo odrobinę podniszczone, ale za to ciekawe.
Z entuzjazmem mogę powiedzieć, że paskudne, zniszczone tomy były raczej rzadkością a honor moli książkowych został uratowany. W końcu ile gustów tyle książek i nawet jeśli ktoś chciał się pozbyć książki, której nie znosi, dla kogoś innego mogła okazać się ona prawdziwym skarbem.
Nasze zdobycze i paluchy niemistrzyni :) |
PS. Okolica targów bardzo mnie rozbawiła, dlatego dla wszystkich tych, którzy nigdy nie mieli okazji gościć się w tej krakowskiej sali kongresowej zamieszczam zdjęcia:
Sam budynek jest dość atrakcyjny... |
... gdyby nie jeden, bardzo dymiący sąsiad... |
... i drugi, zdemolowany, opuszczony i zaniedbany, odstraszający chyba wszystkich oprócz miłośników taniego horroru. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz