Przy tak niezdecydowanej pogodzie wolny wieczór można spędzić w kinie, tym bardziej, jeżeli dostaje się zaproszenie. Trzeba od czasu do czasu porzucić łóżko, jedzenie i niekończące się pranie.
Wybór padł na film Scotta Derrickson’a Zbaw nas ode złego. Reżyser znany jest z takich produkcji jak Egzorcyzmy Emily Rose czy Sinister. Sam zwiastun kusił jednak informacja o tym, że historia oparta jest na prawdziwych zdarzeniach, popchnęła mnie do założenia jeansów i dotrzymania towarzystwa współlokatorce.
Wybór padł na film Scotta Derrickson’a Zbaw nas ode złego. Reżyser znany jest z takich produkcji jak Egzorcyzmy Emily Rose czy Sinister. Sam zwiastun kusił jednak informacja o tym, że historia oparta jest na prawdziwych zdarzeniach, popchnęła mnie do założenia jeansów i dotrzymania towarzystwa współlokatorce.
Ralph Sharchie jest nowojorskim, znerwicowanym policjantem, który nie wierzy w Boga i sam wymierza sprawiedliwość. Okazuje się, że ostatnie sprawy Sarchie’go są połączone nie wspólnym podejrzanym, a siłą nieczystą. Na początku funkcjonariusz nie dopuszcza do siebie takich myśli, po czasie jednak sam zaczyna zauważać niepokojące rzeczy. Bronx, który jest jego zacisznym miejscem wykluwającym przestępców, zamienia się w siedlisko diabła. Z pomocą nadchodzi mu jezuita zajmujący się egzorcyzmami.
Opętanie to nie jest materiał, który kręci się przyjemnie w kilka godzin, jak sceny z naszych ulubionych seriali, dodatkowo mając świadomość o tym, że to zdarzyło się naprawdę. Zbaw nas ode złego to dla mnie tak naprawdę zlepek kilku gatunków filmu: horroru, kryminału i filmu sensacyjnego. Sceny są bardzo dopracowane technicznie przez co przestają być realne, nie budują klimatu i nie przekazują towarzyszących bohaterom uczuć . Odtwórca roli sztampowego policjanta Eric Bana i Edgar Ramirez, który wcielił się w księdza, zgrabnie próbują tuszować niedociągnięcia. Tylko czy o to chodzi? Kiedy idę na taki film powinnam z niego wyjść z przemyśleniami zdecydowanie odbiegającymi od tych jakie miałam – a miałam takie, że chętnie zgodziła bym się na przedłużenie gatunku z jednym z nich, a może nawet z dwoma na raz. Burzę się bo wierzę, ot co.
Oprócz umięśnionego pana policjanta zapamiętam piosenkę The Doors Break on Through – jak się okazuję szatan faktycznie lubuje się w rockowych zespołach, babcia miała rację. Na dziesięć gwiazdek dałabym pięć, z czego ta piąta to już taka przygasająca… Oceniam tak nisko za zbyt prozaiczne podejście do tematu i przedstawienie opętania jak taniej sensacji. Derrickson tym razem w mój gust nie trafił.
Recenzja fajna. Mimo niezbyt przychylnej opinii Pani redaktor :) przypuszczalnie (jeśli znajdę chwilę wolnego czasu) skuszę się na oglądnięcie filmu, gdyż tematyka jest interesująca. Co prawda "Egzorcyzmu Emily Rose" nie zrobiły na mnie w ogóle wrażenia. Mogę wręcz powiedzieć, jak już to zostało ujęte wyżej, ze to "tania sensacja". Może tym razem się nie zawiodę. Ciesze się, ze mój komentarz był pierwszym :) / kub
OdpowiedzUsuńNiestety nie mamy jeszcze nagród za pierwsze komentarze (mogę ewentualnie poczęstować pączkiem :D) ale bardzo dziękujemy za poświęcony czas.
UsuńŻyczę więcej wolnych chwil i przyjemnego oglądania :)