Jedną z największych zalet pracy w bibliotece jest to, że w przeciwieństwie do księgarni, można z niej za darmo wynosić książki w gigantycznych ilościach i to zupełnie bezkarnie. Pracowniczy limit wypożyczeń, 20 egzemplarzy na raz, zupełnie zawładnął brudnopisim rozumkiem. Zwłaszcza, że wokół mnie kręci się teraz tylu fantastycznie oczytanych ludzi, którzy mogą mi coś polecić!
Taką właśnie książką z polecenia są Przepiórki, po które z racji, że z reguły nie przepadam za literaturą kobiecą, zapewne sama z siebie bym nie sięgnęła. I stałoby się niewątpliwie bardzo źle!
Ta opublikowana w oryginale w 1989 książka zawładnęła mną na cały długi wieczór. Wydawana w Polsce kilkakrotnie, ostatni raz w 2013 roku przez Znak, oczarowała mnie nietypową narracją, barwnymi opisami i ... przepisami kulinarnymi nie z tego świata. Trzeba przyznać, że meksykańskie porady kulinarne rodem z początku dwudziestego wieku wydają się współczesnemu człowiekowi nieco nietypowe. Pikanterii dodaje fakt, że książka nosi znamiona realizmu magicznego, a więc czytelnik nie może być nigdy pewien co pochodzi ze świata magii, a co z meksykańskiej rzeczywistości.
Titę poznajemy w wieku piętnastu lat, gdy przeżywa prawdziwy dramat : ukochany mężczyzna prosi o jej rękę, a matka odrzuca prośbę ze względu na długą rodzinną tradycję - najmłodsza córka ma zostać z matką i opiekować się nią aż do śmierci. Matka, postać która najbardziej zapadła mi w pamięć, bohater bardzo niejednoznaczny, ale przede wszystkim pozbawiony jakikolwiek macierzyńskich uczuć, proponuje młodemu Pedro ślub z jedną ze swoich starszych córek.
Niewątpliwie, jeśli chodzi o rozbijanie, rozdzielanie, rozczłonkowywanie, rozszarpywanie, rozcinanie, rozprawianie się i rozłączanie dzieci z matkami, Mama Elena była mistrzynią.
Chłopak, zakochany bez pamięci w Ticie przystaje na to, aby przynajmniej w ten sposób mógł przebywać blisko niej. Pozbawiona prawa do godnej przyszłości dziewczyna jedyne szczęście odnajduje w kuchni. Gotując dla całej rodziny przelewa w potrawy wszystkie swe uczucia.
Ten jego wzrok! Szła do stołu z tacą pełną ciasteczek pieczonych na samych żółtkach, kiedy poczuła go na sobie; był gorący i palił jej skórę. Obróciła głowię i oczy ich się spotkały. W tym momencie zrozumiała doskonale, co musi czuć ciasto na pączki, kiedy wrzuca się je do rozgrzanego tłuszczu.
A gdy Tita gotuje, dzieją się rzeczy doprawdy niezwykłe. Subtelna magia przepełnia życie dziewczyny, która powoli odnajduje się w nowej roli. Smak potraw miesza się w tej książce z zapachem pożądania, a przepełnione bólem dialogi z barwnymi opisami i humorystyczną narracją. Czytelniczkom, zwłaszcza tym uwielbiającym jedzenie i romans, niczego w tej powieści nie zabraknie.
Zapewne zaintrygował Was podtytuł. Powieść składa się z dwunastu rozdziałów, przy czym każdy rozpoczyna się od przepisu, wplecionego w fabułę. Przepysznie, prawda?
Książka, popularna w wielu krajach, doczekała się w 1992 ekranizacji. Osobiście nie widziałam, ale z pewnością w najbliższym czasie obejrzę.
Ciekawostką znalezioną w Wikipedii jest znaczenie oryginalnego tytułu: w dosłownym tłumaczeniu znaczy on jak woda na czekoladę. W języku hiszpańskim idiom działać na kogoś jak woda na czekoladę oznacza wywoływać w kimś silne pobudzenie czy wręcz pożądanie.Jak to bywa jednak z wieloma tytułami, ten okazał się nie do przełożenia na język polski.
Ciekawostką znalezioną w Wikipedii jest znaczenie oryginalnego tytułu: w dosłownym tłumaczeniu znaczy on jak woda na czekoladę. W języku hiszpańskim idiom działać na kogoś jak woda na czekoladę oznacza wywoływać w kimś silne pobudzenie czy wręcz pożądanie.Jak to bywa jednak z wieloma tytułami, ten okazał się nie do przełożenia na język polski.
Przepiórki w płatkach róży, jako przepyszny romans kulinarny, który dostarczył mi wiele przyjemności wczoraj wieczorem, dostaje ode mnie 7/10 punktów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz