sobota, 2 maja 2015

Izrael już nie frunie / Paweł Smoleński, 2011

Trzeba im [Arabom] wsączyć zachodnią pop kulturę, na okrągło puszczać piosenki Britney Spears albo innej starletki, koniecznie podkasanej, z chórkiem równie podkasanych dziewcząt, trzeba przyciągnąć ich do tej lichej, plastikowej nowoczesności. Co to da? Rozmiękczy ich i rozmemła. Nie ucywilizuje, to pewne, bo te cały zachodni chłam to żadna cywilizacja (...) trzeba Arabom podsunąć (...) coś najgorszej jakości, łatwego do przełknięcia, coś, co Zachód wytwarza w ilościach przemysłowych, nie bacząc, że w ten sposób sam sobie odbiera tożsamość. Niech Palestyńczycy spsieją tak, jak wielu Izraelczyków. 
 Czemu na majówkę wybrałam zbiór reportaży o Izraelu, skoro od przynajmniej dwóch miesięcy zamiast mózgu mam różową chmurkę z waty cukrowej (wiosna, wiosna, ach to Ty!)? Czemu zdecydowałam się na dość trudną w odbiorze lekturę (nie ze względu na styl, ten bowiem Smoleński ma wyśmienity), ale ze względu na temat, który, wstyd przyznać, jest mi niemal całkowicie obcy? Palestyńczycy, Izrael, Strefa Gazy, Jerozolima – tak, są to hasła mówiące człowiekowi całkiem sporo. Takie ma przynajmniej wrażenie, póki są to jedynie obrazy migające w telewizji i króciutkie artykuły z gazet. Gdy czytamy obszerne reportaże, poznając w nich ludzi i ich indywidualne historie okazuje się jednak, że po raz kolejny nie wiemy nic. Jak na temat milionów innych, pozornie znanych nam rzeczy. 

Pewnie zaintrygowała mnie okładka: młody człowiek, niczym się ode mnie nie różniący, pogrążony w modlitwie i rozmyślaniach. Wygląda tak spokojnie, gdy myślami krąży wokół rzeczy najistotniejszych. U boku zwisa mu karabin. Czyżby mógł być symbolem Izraela? Po przeczytaniu dwudziestu trzech reportaży Smoleńskiego mam wrażenie, że to zdjęcie stanowi ich istotę. W świecie pogrążonym w nieustannej walce, walce o rzeczy najważniejsze, tylko one są w stanie dać człowiekowi poczucie bezpieczeństwa. Równie dobrze, zamiast młodego Żyda na fotografii mógłby pojawić się Palestyńczyk, jego rówieśnik. Jak małą wydaje się być różnica pomiędzy wiecznym niepokojem człowieka w okupowanym kraju, a jego zastraszonego zamachami przeciwnika? Kto ma rację i kto jest bardziej pokrzywdzony? I czy można rościć sobie prawa do ziemi, która tak naprawdę należy do Boga?

Wierzyłem – mówi Israel – że każdej nocy Bóg zabiera moją duszę. Waży grzechy, których dopuściłem się przez cały dzień, a nawet grzechy ze snów. Wierzyłem, że może mi jej nie oddać, a wtedy nie obudzę się i umrę. A może jeszcze gorzek: wstanę i okaże się, że jestem gojem. 

Smoleński nie ukrywa, że opowiada o Izraelu w sposób subiektywny: jak opowiadać obiektywnie o kraju, który się kocha? I który, jak twierdzi reporter, zawiera w sobie cały świat: kraj sprzeczności i różnorodności. Kraj niezwykły – bo święty. Jak opowiadać obiektywnie o Jerozolimie, miejscu tak gigantycznej, religijnej energii, że doprowadza ludzi do obłędu? Jak obiektywnie opowiadać o Gazie, w której ludzie żyli i żyją w strachu? Niezależnie, czy pod władzą żydowską, czy Hamasu? Jak obiektywnie opowiadać o miastach i miasteczkach? O ludziach, Palestyńczykach i Żydach pełnych sprzecznych uczuć: miłości, nienawiści, patriotyzmu, zniechęcenia, wiary i zwątpienia, życzliwości, podejrzliwości, ale przede wszystkim zmęczenia? Smoleński oprowadza nas po zaułkach izraelskich miast, po miasteczkach i kibucach, plażach, knajpach, świątyniach i przedstawia nam ludzi. Nie próbuje udowadniać nam, że pokazuje świat takim, jakim jest. Pokazuje go takim, jakim go widzi, a dzięki niesamowitym umiejętnościom opowiadania, jego książka jest wciągająca i powalająca. Zaczynamy od Jerozolimy i jej świętych miejsc, odwiedzamy plantacje ziemniaków, zahaczamy o opustoszały bar z zepsutym ekspresem do kawy. Zastanawiamy się, czy gdybyśmy wtedy tam byli, wywiesilibyśmy niebieskie, czy pomarańczowe chorągiewki? Choć książka po raz pierwszy napisana została w 2006 roku, jeszcze przed ewakuacją Gazy mam wrażenie, że wciąż jest aktualna. Ludzka mentalność, strach i nadzieje nie zmieniają się tak szybko. 

Pewnego dnia Fatima czytała listy pisane przez palestyńskie dzieci. (...) O strzelaninach i o bohaterskich świętych samobójcach, o rzucaniu kamieniami, o burzeniu domów i o wojskowych checkpointach: w każdym kilkadziesiąt słów przesiąkniętych patripotyzmem, których nie ma w normalnym dziecięcym języku. Lecz przecież tutaj nie jest normalnie. (...) przecież powjnny pisać o Kubusiu Puchatku.

Izrael już nie frunie, to zbiór reportaży z dwóch pobytów Smoleńskiego w tym przedziwnym, miejscami zatrważającym i odpychającym, miejscami barwnym i zachwycającym kraju. Składa się z czterech części – spory o Izraelską torżamość. Spory o konflikt z Palestyńczykami. Spojrzenie Palestyńczyków na spór z Izraelem. Ewakuacja Gazy. Wszędzie spory  i groźby, a mimo wszystko można w tym wszystkim wyczuć wiele wiary w przyszłość i entuzjazm. Nawet jeśli pojawiają się też łzy. 

Oprócz relacji samego reportera w książce zamieszczono fragmenty reportaży Amos'a Oz'a z 1983 roku o ówczesnym Izraelu. Przeszłość i teraźniejszość nakładają się na siebie, tworząc niezwykły obraz. Może za dwadzieścia lat, ktoś ruszy po Izraelu śladami Smoleńskiego? 

Izrael już nie frunie zachwycony swoim istnieniem, zachwycony snem, który się ziścił. Lecz nadal nie stracił skrzydeł, pomimo podziałów, nienawiści, pocisków. Pomimo wszystko spogląda, choć mniej pewnie, w przyszłość. Ufność pokładając we własnych siłach, ale przede wszystkim w Bogu. 
7/10.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz