sobota, 28 lutego 2015

Paszcza Wieloryba / Philip Kindred Dick, 1999 (org. 1964)

Dick to urodzony w 1928 roku amerykański pisarz, mający nieoceniony wpływ na rozwój science-fiction. Za życia niezbyt znany miłośnikom gatunku, uważany za przeintelektualizowanego, odkryty na nowo w latach '90 tych. Nie słyszeliście o nim? To bardzo prawdopodobne, co nie znaczy, że nie znacie jego opowieści. Na podstawie tekstów tego ekscentrycznego alkoholika i narkomana (który uważał, że Stanisław Lem to komunistyczna grupa pisarzy mająca na celu przejęcie władzy nad opinią publiczną) powstał szereg filmów. Mówią wam coś tytuły Pamięć absolutna albo Raport mniejszości? To właśnie Dick i jego twórczość, nasycona problematyką natury rzeczywistości i samego człowieka. 

Miałam w tym tygodniu przyjemność przeczytać jedno z jego opowiadań, Paszczę Wieloryba, której recenzją będę chciała zachęcić Was do grzebania w starej fantastyce. Możliwe że gdzieś na strychu, albo w piwnicy stoją kartonowe pudła z ulubionymi lekturami Waszych matek i ojców? Paszcza to najlepszy dowód na to, że warto od czasu do czasu przeczytać coś spoza aktualnej listy nowości i bestsellerów. 

Opowiadanie nie powala może ani stylem, ani fabułą, ani kreacją bohaterów. Jest za to idealnym świadectwem tego, że uzdolnionemu autorowi wystarczy w zupełności sto stron, aby stworzyć wielowymiarowy, bogaty świat. I to z taką lekkością, że od natłoku informacji z całą pewnością nie popękają czytelnikom głowy.

Bohatera opowiadania, Rachmaela ben Applebauna poznajemy 8 listopada 2014 roku, gdy prześladowany przez wierzycielski balon (zdalnego, elektronicznego windykatora) udaje się do biura prywatnej policji. Rachmael ma poważne kłopoty – firma jego nieżyjącego ojca zbankrutowała, a on jako jedyny spadkobierca musi spłacić jej udziałowców. Rachmael prosi o pomoc prywatną agencję wywiadowczą, która ma sfinansować jego osiemnastoletnią, samotną podróż na planetę podobną do Ziemi, którą od lat zasiedlają koloniści. Na Paszczę Wieloryba przedostają się tam oni w ciągu piętnastu minut, za pomocą teleportacji. Teleportacji, z której skorzystało już około 40 milionów Ziemian. Teleportacji, której wynalezienie jest powodem bankructwa firmy przewozowej jego ojca. Czemu więc Rachmael nie skorzysta z tej taniej i szybkiej formy lotu? I tu zaczyna się zabawa, bowiem podróż ta może odbyć się jedynie w jedną stronę. Nasz bohater chce wiedzieć dlaczego. 

Rok 2014 to świat olbrzymich monopolistów, wielkich emigracji, ludzi ogarniętych manią technologii, wielkich baz danych o obywatelach, przeludnienia i popełniania samobójstw z powodu krachów ekonomicznych. Brzmi znajomo? Trzeba przyznać Dickowi, z wyjątkiem ruchomych chodników mało się pomylił. Oczywiście, jeśli potrafimy czytać między wierszami, a nie jedynie dosłownie. Wtedy tekst byłby nie wart interpretacji. Jakiś tam facet wybiera się gdzieś tam statkiem kosmicznym. Wszyscy knują, niektórzy mu przeszkadzają, inni pomagają, a każdy chce ukroić dla siebie kawałek tortu. Znamy my już takie historie! W opowieści pojawia się ONZ jako wszechwładza, sterowana przez największe mocarstwo Europy – Niemcy. Media to propagatorzy egoistycznego sposobu myślenia, idealnie obrazowanego przez powiedzenie "cieszyć się z czyjegoś nieszczęścia". Przeczytajcie Paszczę Wieloryba i pamiętajcie: nie możecie ufać nikomu. W opowieści Dicka historia zatacza koło – cholernie dosłownie. Jakie wnioski można wysnuć z tej opowieści? Nadzieja najszybciej prowadzi do zguby. Ta krótka, lecz wciągająca historia otrzymuje od Brudnopisa 7/10 punktów. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz