niedziela, 17 kwietnia 2016

Zupełnie Nowy Testament / Jaco Van Dormael, 2015

Co by było, gdyby Bóg nie był jednak miłym staruszkiem
z brodą, siedzącym na niebieskim tronie i czekającym na nasze dusze z otwartymi ramionami? Co, jeśli nie ma przystojnej
i mądrej twarzy Morgana Freemana? Co, jeśli tak naprawdę stanowi paskudne, złośliwe i skłonne do przemocy połączenie Ferdynanda Kiepskiego z Alem Bundy'm? Jeśli stworzył nas sobie do zabawy, nasze dane znajdują się w wielkim katalogu kartkowym i w przestarzałym komputerze, a on robi nam psikusy, bo znudziła go już własna rodzina i własne dzieci?
A przede wszystkim: wieczność?

Na początku Bóg stworzył Brukselę. Później różne zwierzęta, ale okazały się niewystarczająco zabawne. Długo się trudził, aż wyszło mu coś takiego jak człowiek: uniwersalna zabawka, przekonana o swojej autonomiczności. 

Boga poznajemy podczas kryzysu rodzinnego: syn już dawno się zbuntował i wyprowadził z domu, widoczne jest jak bardzo go wszystkim brakuje. Pojawia się w magiczny sposób tylko gdy potrzebuje go młodsza siostrzyczka - Ea. Ea ma dziesięć lat i serdecznie dość tego, jak ojciec traktuje swoje mrowisko. Gdy ten śpi upojony piwem wkrada się do jego gabinetu, zdradza ludziom największy dotyczący ich sekret i ucieka na ziemię, aby tworzyć Zupełnie Nowy Testament. Losowo wybiera sześciu nowych apostołów, którzy tym razem będą opowiadać o sobie samych. Są to zazwyczaj opowieści bardzo smutne i bolesne, przedstawiające całkowicie zwyczajny świat. Przez wyjawienie największego sekretu, ludzie zaczynają podejmować nowe decyzje, wkraczać na zupełnie nieznane dotąd tereny i odnajdować szczęście. 

Zupełnie Nowy Testament to jeden z tych filmów o których zupełnie nie wiem, czy mi się podobają czy nie. Świetnie nakręcony, z zabawnymi dialogami, mimo wszystko pokazujący wiele prawdy na temat życia wszystkich z nas. Z drugiej jednak strony prześmiewczy w stosunku do religii chrześcijańskiej, co akurat mnie nieco razi - zwłaszcza, że produkcja jest belgijsko-francusko-luksemburska. Może następna cześć powinna być o tym, gdzie mieszka Allah?
Zdaję sobie sprawę, że takie przedstawienie Boga jest zabiegiem artystycznym, że jest to jedynie wariacja na temat co-by-było-gdyby, uważam jednak, że w porównaniu z bogami innych religii, ten w którego wierzę jest w ten sposób "wykorzystywany" w najczęstszy (niesprawiedliwie?) sposób. Nie da się jednak ukryć, że większość oglądanych przeze mnie filmów i czytanych książek pochodzi z kręgu kultury judeochrześcijańskiej, a nawet dobrym autorom ciężko uciec od narzuconych przez miejsce pochodzenia myślowych standardów. Tworzymy o tym, co nie jest nam obce. Dlatego zawsze jeśli chodzi o sztukę daleka jestem od upatrywania w niej antychrześcijańskich pobudek. Co innego z innymi aspektami życia społecznego. 

To, co wkurzyło mnie osobiście, jako niepoprawnego grafomana, to jeden z pozoru nieistotny detal: gdy siedem lat temu napisałam książkę fantasy, w której bohaterowie przenosili się do świata elfów poprzez pralkę nastawioną na wirowanie, od jednego z wydawców usłyszałam że to "za śmieszne"
i że "niepotrzebnie silę się na dowcip". Za to jak Bóg wypełza ze swojego kosmicznego mieszkania do Brukseli, poprzez pralkę nastawioną na syntetyki, to wszystko jest w porządku... Wrrrr....

Zupełnie Nowy Testament otrzymuje ode mnie 7/10 punktów. za kilka naprawdę świetnych motywów. I za to, że wbrew pozorom, nie jest taką całkiem głupią komedią. Dziwi mnie, jak wiele osób twierdzi, że to najgorszy film, jaki w życiu widziało. Najwyraźniej albo ja doszukuję się w nim za dużo ukrytych znaczeń i mam spaczony gust, albo wszyscy za bardzo przyzwyczailiśmy się
do amerykańskich i angielskich produkcji komediowych i inny styl narracji już nas uwiera. 



3 komentarze:

  1. Kolejny antychrześcijański gniot zbiera oklaski od tak zwanych chrześcijan...

    "Może następna cześć powinna być o tym, gdzie mieszka Allah?"

    Nie, nie powinna. Bo o ile chrześcijanie na kpiny z Boga reagują tylko niesmakiem - o tyle muzułmanie na kpiny z Allaha reagują mordując.

    Świat ma już wystarczająco problemów z fanatycznymi muzułmanami by jeszcze kręcić komedie o Allahu...

    pozdrawiam
    zdegustowany ślepy wilkołak

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już się zupełnie nie odnajduję w dzisiejszej internetowej retoryce - gdy chcę wyjść poza postrzeganie przez pryzmat religii i docenić w filmie jego inne, ciekawe warstwy (chociażby ukazanie relacji międzyludzkich, pewną oryginalność i "zaczepność") nazywa się mnie "tak zwanym chrześcijaninem". Jeśli wypowiadam się jako obrońca wiary chrześcijańskiej obrywa mi się jako "katofaszyście". Nice.

      W dodatku Twoje rozumienie zdania na temat Allaha jak zawsze zupełnie nietrafione. Interpretowanie tekstów pisanych na dosłownej płaszczyźnie jest najniższą możliwą formą interpretacji. Przynajmniej tak mnie uczą na studiach :)

      Czy zdegustowany wilkołak oglądał ten film, czy tylko spoglądał przez łapy?

      pozdrawia
      również zdegustowany Brudnopis

      Usuń
    2. Powiedział Ci już ktoś kiedyś że jesteś jadowita jak żmija?

      Buziaki ;)

      Usuń